Wirus

Dopadł mnie  okropny wirus na weekend. W piątek, w południe już było  coś nie tak. Wieczorem w bibliotece usiadłam, i już ledwo wstałam. Znalazłam na szczęście telefon przy sobie, bo naprawdę się wystraszyłam, że do domu nie dotrę o własnych siłach. Dotarłam  jednak, ale już taka słaba, dreszcze, gorączka, wstręt do jedzenia. Leżałam,  pomagała mi miętowa herbata. W sobotę  wstaję, wszystko minęło, gorączki nie ma, samopoczucie też ok. Wstałam, ale po kilku krokach okropne zmęczenie. Później jeszcze kilka razy próbowałam i to samo. Czyli sobota była nie taka zła, ale siedząca i tylko ta herbatka mi sprawiała przyjemność. W niedzielę wstałam i wszystko bardzo wspaniale – jestem głodna, nie zmęczona, wyzdrowiałam. Ale wirus był okropny, szczególnie w piątek wieczorem .grudzien2012-008ma grudzien2012-027m grudzien2012-038m

Massage

Pewna październikowa niedziela, była niby ładna, a niby nie. Zaświeciło słońce i pojawiła się myśl, by jechać w góry. Jeszcze nie było do końca decyzji  całej Rodziny a już słońce się schowało. Za chwilę, znów wyszło i znów podejmujemy decyzję. Podejmujemy, a tu zaczyna padać, jednocześnie świeci słońce. W  słońcu chcemy chodzić, w deszczu nie chcemy, w słońcu z deszczem jeszcze nie wiemy, lenistwo niedzielne zwycięża. Zostajemy i się lenimy.  I wtedy pojawia się propozycja. Masaż. Ale  że ja czy, że mi?  Ci!  Ci! Oczywiście jestem  zwarta i gotowa. Na każdy rodzaj masażu  otwarta. Już leżę bez bluzeczki, rączki grzecznie wzdłuż ciała, czekam. Ale dziś jeszcze milej się zapowiada, widzę dłuższe przygotowania. Pachnie olejek herbaciany. Kilka kropel do świecy, zapach  jeszcze mocniejszy. Dzieci nie słychać – zapuszczony film mają i oglądają. Nagle słyszę muzykę, taką jaką lubię. Jestem pod wrażeniem tych przygotowań. Czekam nadal już szczęśliwa, taka na wpół  rozebrana i zasłuchana. Myślę sobie, jak fajnie, że Lechu pomyślał też o muzyce. Długo sobie jeszcze myślałam, czekając, ale to fajne były, pozytywne myśli. Jak to dobrze, że my jesteśmy tacy spójni co do muzyki choćby.    Później był masaż, ani profesjonalny, ani erotyczny. Po prostu masaż, nazwałabym go – miłosny. Później się skończył, a ja dostałam takiej  energii, że wpadłam do kuchni i umyłam naczynia, co w zlewie zalegały. Od nadmiaru szczęścia  chyba, umyłam też ręcznie naczynia, które wsadziłam kilka godzin wcześniej do zmywarki. Otworzyłam ją teraz, wyciągałam brudne  i myłam. I umyłam wszystko. I taka to była niedziela. A poniedziałek rano znów byłam na masażu, niestety tym razem nie byłam  masowana. Robiłam zdjęcia. Ale od samego patrzenia było przyjemnie.  Masaż jest wspaniały!

Na zdjęciach masuje Kristina Norinkeviciene. Macie ochotę na masaż, potrzebujecie masażu – szukajcie Kristiny na  fb.DSC_1128-am DSC_1114-m DSC_1141m DSC_1168mDSC_1163-m dypt-m DSC_1173mDSC_1210-m DSC_1180m DSC_1189-m DSC_1133-am DSC_1191-m DSC_1153-m DSC_1172m DSC_1196-m DSC_1162m DSC_1170-mDSC_1111-m DSC_1137m