W księgarni bywamy już tylko z Leonem. Bardzo to lubimy. Tak pięknie kolorowo od samych grzbietów książek. W sam raz dla małego czytelnika – miłośnika ilustracji i poszukiwacza książek z naklejkami.
Archiwa kategorii: Dzień jak codzień
Wakacje i po wakacjach
Wracamy do normalności… albo raczej do codzienności, bo trudno mówić o normalności u nas ostatnio. Dojrzewająca 12-latka robi wszystko inaczej niż do tej pory i inaczej niż my chcemy. Kaleka w domu też daje w kość. Fizycznie za wiele zrobić nie może, za to daje upust wyobraźni, a że zawsze wyobraźnię miał, teraz ze zdwojoną mocą tworzy, planuje i ulepsza nam życie. Temat minimalizmu znów powrócił. Lubię minimalizm we wnętrzach, ale nie w moich. Trochę ponarzekałam, że ciągle schylam się do zmywarki i albo ją ładuję, albo rozładowuję i tak w koło, codziennie – usłyszałam o minimalizmie. Zostaw 4 talerze i 4 kubki, resztę wyrzuć, oddaj, sprzedaj, będzie super i każdy będzie mył swój talerzyk jak będzie chciał zjeść. Nie będziesz musiała używać zmywarki. Ha! A następny krok to będzie pozbycie się zmywarki, skoro nie będzie używana?
Poleciałam do Polski po dzieci, a jak wróciłam czułam się jakbym została na dobre wyprowadzona z domu. Nie ma moich kapci, nie ma kosmetyków, nie ma świecznika na półce, wazonu, torebki nie wiszą, kalosze nie czekają na deszcz. Czysto było i minimalistycznie owszem i nawet ten widok cieszył, ale wolę metodę małych kroczków i tylko świecznik nie wrócił na swoje miejsce.
Przez najbliższe 10 miesięcy, rytm w domu i trochę normalności będzie dyktowała szkoła. Powoli wchodzimy w ten rytm. Powoli.
Leon na wakacjach
Nasze dzieci już miesiąc u Dziadków w Polsce. Zadowolone, zachwycone, szczęśliwe. Jak się domyślam, objedzone słodyczami, ale nie pytam ile tego jedzą, nie chcę wiedzieć, nie chcę być ciągle tą zrzędzącą mamą.
Tymczasem u nas rozwiązała się pewna śmierdząca sprawa. Obok muszli klozetowej, od dawna mieliśmy mokre fugi. Na płytkach nie było mokro, tylko fugi ciągle mokre na podłodze przy klozecie. Nie trudno się domyślić, że fiołkami nie pachniały. I nie pachniało w całej łazience. Oczywiście, podejrzewałam Leona, że sika na boki. Śledziłam go jak mogłam. Nie bardzo mogłam, bo dla niego ważne jest, by siku robić w samotności i przy zamkniętych drzwiach. Zapewniał, że nie sika na boki. Nie było kałuży po jego wyjściu z ubikacji, tylko te fugi ciągle mokre, nasiąknięte, śmierdzące. Kiedy moja głowa już za mała była, by rozwiązać ten problem, podzieliłam się z mądrzejszym w sprawach techniczno- mechaniczno-budowlano… itd. Po oględzinach zagadka była nadal duża, stwierdzono – muszla nie pęknięta, nie wiadomo skąd przecieka, może podsiąka. ZROBIĘ TO …..później – powiedział Lech i zaczął zbierać siły. Zbierał, zbierał, minął jakiś rok (sic!) fugi mokre bez zmian. Aż tu tydzień po wyjeździe dzieci na wakacje, fugi wyschły. I są suche. Teraz zastanawiamy się, czy Babcia ma mokre fugi przy klozecie.
Właśnie dostałam zdjęcie Leona z Polski – patrzę na niego, na tą jego „niewinność”. Leon zawsze jest niewinny – po prostu!
Hej słońce!
Już wczoraj wiedziałam, że dziś będzie słońce i dziś wiem, że jutro go nie będzie. Oto piękny wieczór dzisiejszy, jutro prawdopodobnie popada, ale co tam jutro. Jutro będzie futro. A dziś tak złociście było, tylko chłopaki nasze – dranie są okropne! O tych małych mówię, najmłodszych, co sobie do gardeł skaczą. Ewelinka spokojna i ciężko ją wyprowadzić z równowagi- ona na tych endorfinach jedzie, codziennie trening. Ja to co innego- nie ma treningu, nie ma endorfin, nie ma spokoju – za to jest ciastko z bitą śmietaną, co jeszcze bardziej mnie rozwściecza. A jak już zjadłam dwa takie, to na pewno nie będę milusia. Wrrrr! 😉 Na zdjęciu charakterologicznie siostry – obie wiecznie zadowolone, szczęśliwe, uśmiechnięte, życzliwe, tolerancyjne…..jeszcze bym mogła dłużej, ale mi za słodko już.
Zielono mi
Weekend – malowaliśmy, sprzątaliśmy, odświeżaliśmy, ogólnie powiew wiosny plus zmiana czasu na letni. Zielono nam. Czas na nowe. A tak protestowały kiedyś moje dzieci pod rezydencją prezydenta Irlandii (wówczas Mary McAlesse) przeciwko obniżkom Child Benefit 😉 Też im zielono było.
Orange albo dupa
Łazienka była (jest nadal) dla Leona miejscem szczególnie ciekawym. Co też on nie spuścił nam z wodą. Jak się spuścić nie dało, tym gorzej dla nas. Zazwyczaj to ojciec wcielał się w rolę domowego hydraulika i przetykał co trzeba. Zazwyczaj, bo raz do połowy sprawę załatwiłam ja. Na drugą połowę sił mi nie starczyło. I znów ratujący nas zawsze w ostateczności Lech zrobił dobrą robotę. Jedyne co, to nasłuchać się musiałam, że dlaczego zawsze on, że robi to ostatni raz. A Leon w łazience kombinuje nadal. Akcja z sudokremem jest bardzo popularna i znana wszystkim rodzicom małych dzieci , wiadomo o co chodzi, sudokrem rozsmarowany wszędzie. Po posprzątaniu zapomina się w miarę szybko, że go nie mamy. Ciężko zapomnieć za to rozsmarowany po ścianach krem na okolice ust od Chanel, albo czerwoną szminkę, na której tak pięknie wygrawerowany był też ten napis, a teraz leży odgryziony i nie ma napisu, a końcówka szminki, co została, robi z niej już zwykłą czerwoną szminkę. Bez napisu to już nie jest czerwona szminka Chanel i już mnie nie cieszy, mimo że jeszcze maluje. Jestem kosmetyczną snobką, a logo niektórych firm kosmetycznych działa na mnie już zanim kosmetyku użyję fizycznie. Wracając do Leona, i jego łazienkowych odkryć. Pod sufitem w łazience jest ciepły nadmuch, należy pociągnąć sznurek, by go włączyć. W półce są nożyczki do paznokci (wysoko w półce,bo Leon lubi nożyczki używać zawsze i wszędzie) Z pół roku zajęło mi rozwiązanie pewnej zagadki. Zauważyłam, że przy końcówce, za którą się ciągnie sznurek, jest on taki jakby zużyty, postrzępiony, jakby na jednej niteczce się trzyma. Skróciłam sznurek z 2cm i znów był jak nowy. Niedługo chcę włączyć nadmuch i znów sznurek jakiś postrzępiony , niby jeszcze można pociągnąć, ale zaraz się urwie – znów skróciłam 2 cm. Przez chwilę pomyślałam hmmmm???? Kolejny raz to samo – znów skróciłam i wyobraziłam sobie, że mamy szczura w łazience, że wychodzi w nocy, i obgryza ten sznurek. Z tą myślą zostałam sama, bo sama też zorientowałam się, że to durne jest i niemożliwe. Jak ten szczur podskoczył by do sznurka i po co mu w ogóle by to było. Sznurek regularnie, co jakiś czas był w ten sam sposób zniszczony. Skracałam i miałam coraz większą zagadkę. Sznurek zrobił się już taki krótki, że niedługo nie będzie można włączyć nim nadmuchu. Pomyślałam o Leonie, ale on już jest tak pilnowany jak tylko do łazienki idzie, że wykluczyłam jego udział w tej dziwnej sprawie. Byłam czujna jednak na punkcie tego sznurka i w końcu dopadłam….Leona. Dlaczego przecinał, ale nigdy nie przeciął do końca sznurka? On nie chce tego zdradzić i mówi swoje ulubione nie wiem. Może i nie wie, może czasu za każdym razem mu trochę brakowało. Łazienkowe szkody Leona to jeszcze dłuższa lista. Wie, że jest bardzo obserwowany jak tam idzie, więc dwa dni temu tylko wstąpił na chwilę, nie zatrzymał się w łazience, ale zdążył wynieść mój lakier do paznokci. Wiedział od początku, że to jest złe co robi, więc schował się z lakierem w łóżku pod kołdrą. Poczuliśmy aceton, smród nas zaprowadził do Leona, odkrywamy kołdrę a tam on, wylany lakier, nawet na materac przeciekło. Była nieprzyjemna rozmowa z ojcem. Obiecał nie dotykać kosmetyków, nie wylewać szamponów, płynów do kąpieli na jedną kąpiel, nie lepić z mydła jak z plasteliny dziwnych kształtów, nie dmuchać w sypki puder! Wczoraj poczułam dziwny zapach gdy był blisko mnie. Leon co robiłeś, pokaż kieszenie, dawaj łapy– i zaczęłam sprawdzać, co to znów za zapachy, co miał w łapach przed chwilą. Na to Leon (trochę wystraszony) Nie, nie, nic złego nie robiłem. Przecież czuję coś śmierdzą ci łapy. Nie, nie, to tylko orange albo dupa. 😀 Aaaaa orange to dobrze, możesz jeść, ale do dupy nie wkładaj rąk. Idź je umyj do łazienki.
Zdjęcie Leona sprzed kilku lat. Siedział przy umywalce i bawił się wodą.
Lejdis
All roads lead to Rome, my Dear! So maybe we’ll have a weekend in the real Colosseum. We also drink under the Eiffel Tower, Big Ben, at Prague Castle, the Grand Place in Brussels … no matter where, it’s who!
Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, moje drogie panie. A więc może wypijemy w jakiś weekend pod prawdziwym Koloseum. Ta myśl wypełniła moją głowę i robi swoje. Jeszcze tylko niech u Was się zagnieździ, a wyjedziemy szybciej niż później. Możemy wypić też pod wieżą Eiffla, Big Benem, na Hradczanach, na Wielkim Placu w Brukseli …obojętnie gdzie, ważne z kim! Hej!
Portlick
Coś drgnęło w pogodzie, a przynajmniej jest ładniej i tydzień tak ma być. I tak trzymać! Spacer przyjemny, dobrze się oddycha, dobre powietrze, zresztą dobrze mi się oddycha w dobrym towarzystwie. Towarzystwo wręcz terapeutyczne. Oczywiście Leona nie mam na myśli – specjalnie ubrałam go tak, by mi się w lesie stopił jak najbardziej z lasem i dał oddychać miarowo.
Peppa
Sobota rano. Może nie tak rano, ale w pidżamach jeszcze i leniwie. Idzie wiosna, kolejna w życiu Peppy. Wiosna fajna sprawa, ale dla Pepci to już trzecia i ze smutkiem widzimy, że nasza Peppa się starzeje. Ukochany chomiczek, naprawdę słodki, udał nam się! Chociaż jak piszę, że się udał trochę nie doceniam pracy Mai. A przecież ona włożyła wiele pracy od początku w trening Peppy. Więc może wcale się nie udał, może to kwestia dobrego tresera.
Wiosna
Wiosna, wiosna – czekamy! Na zdjęciach Roshin i Maja w tak pięknych okolicznościach przyrody 😀 A jak już jesteśmy przy „Rejsie” to może jeszcze taka perełka. 😀 Pytanie kolejne. Zatem. Jak się nazywa miasto nad Wisłą. Dla ułatwienia dodajemy, że jest to imię króla, który zostawił Polskę murowaną.
(…) – Panie Kazimierzu! Ma pan klucz od kabiny?
– Bardzo państwa, proszę nie podpowiadać. Bardzo proszę.
– Kluczbork.
– Odpowiedź prawidłowa – Kazimierz.
– Roman. 😀 😀 😀
Ślubowanie
W niedzielę Maja uroczyście przysięgała, a znam ją i wiem, że każde słowo przysięgi, które wypowiedziała traktuje poważnie.
On my honour I promise that I will do my best,
to do my duty to God*,
to serve my community**,
to help other people and
to live by the Cub Scout Law.
Z głową w chmurach
Walentynki w piątek i wstydzę się celebrować to święto-nie święto. Wstydzę się, a jednocześnie może chcę. Wszędzie serduszka, czerwień, gorące uczucie, nagonka z każdej strony. Głupie to, płytkie, a fuuu! To jedna strona, a druga taka, że jednak mam ten piątek – 14 luty – z tyłu głowy. I kiedy przyszła piękna, sporych rozmiarów paczka, od razu o nim pomyślałam. I otworzyłam i zobaczyłam tyle gigabajtów … uczucia do mnie. I jeszcze zobaczyłam osobistą chmurę. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko marzyć w tych obłokach, bez końca – 3 TB do zapełnienia. Lovely! 😉
Geny
Kiedy urodziła się Maja, trochę podrosła i zaczął być widoczny i odczuwalny jej charakter, wiedzieliśmy, że po ojcu go odziedziczyła. W największym skrócie wygląda to tak, że dla nich szklanka jest w połowie pełna, dla nas w połowie pusta. No właśnie! Dla nich, dla nas. Taki podział charakterologiczny w domu obowiązuje. Nas – to ja i Leon.
Majki charakter uwielbiam, zazdroszczę jej, jestem szczęśliwa, że go ma. Ojciec tym bardziej jest dumny, jej sukcesy, czasem albo i często odbiera jako swoje, bo już się zatracił w tej ich jedności.
Ale ma Majka też coś ze mnie. Właśnie odkryła najnowszą część Horrid Henry, na Amazonie w promocyjnej cenie niecałe 2 funty. Widzę jej szczęśliwe spojrzenie i wiem co zaraz powie. Powie ile będzie kosztowała ta książka za miesiąc w Eason. Tak, tak e14 – wiem. Zakup staje się oczywisty, ale skoro najpierw może przeczytać 10 stron książki, by ocenić czy jej odpowiada za darmo, to zrobi to. Czyta, odpowiada jej, kupuje. Płaci 2 funty. I czyta dalej, by przeczytać do końca dnia, bo w ciągu 24 godzin może jeszcze książkę oddać i odzyskać swoje 2 funty. Czyta z wypiekami na twarzy, po pierwsze, bo czyta, a po drugie, bo te 2 funty czekają na nią. I to właśnie Majka ma po mnie. Szanuje pieniądze. Bardzo mocno! Można to też inaczej nazwać, ale ja lubię jak napisałam. 😉
Rześki spacer
Styczniowy, szybki spacer z propagatorką zdrowego stylu życia. Spacer nie przebiegał bez zakłóceń. Athlone zamiast zasypane śniegiem, zalane w wielu miejscach. Poziom wód bardzo wysoki. Niektóre boczne dróżki zalane, więc zanim jeszcze dojechaliśmy w umówione miejsce musieliśmy zawracać, bo właśnie na takie trafiliśmy. W końcu dotarliśmy i cieszyliśmy się rześkim powietrzem i słońcem tego dnia. Święta już zakończone, Nowy Rok, nowe postanowienia, nowa zdrowa dieta, regularny trening. Rozmowa była wokół tych tematów. Na koniec jeszcze raz spojrzałam na tyłek Ew i tym bardziej jestem zmotywowana!
Trzynastego w piątek
…wszystko zdarzyć się może, ale od początku. W zabobony nie wierzę, przesądy i inne gusła. Przynajmniej tak zawsze mówię głośno. Nie wierzę! Jednak jak ma być trzynasty i wypada w piątek przypomina mi się moja 6 klasa podstawówki. Był właśnie piątek trzynastego i na matematyce okazało się, że nie mam ekierki, nie miałam też cyrkla tego dnia, a to geometria była. Pani od matematyki nie wytrzymała i wstawiła mi dwóję. Następnie zawołała mnie do tablicy i miałam zadanie zrobić. Zadania nie chciałam zrobić, bo już dostałam dwóję przed chwilą. Pani znów nie wytrzymała i postawiła mi drugą dwóję. Co było dalej dokładnie nie pamiętam, ale później dostałam jeszcze do dzienniczka uwagę i wezwanie do szkoły dla mojej mamy. Wydaje mi się, że trochę napyskowałam wtedy. Mama w szkole była, nauczycielka zastanawiała się co się ze mną stało, z kim na głowy się zamieniłam (to było jej powiedzonko ulubione i używała zawsze jak dobry uczeń dostawał słabszą ocenę) Co się stało? Co się stało? Mama wiedziała co się stało – cycki jej rosną – to się stało! Później już często słyszałam, że przez te cycki, co mi rosną jestem bardzo pyskata i zbuntowana. Od tamtego czasu piątek trzynastego mam jakoś z tyłu głowy. Dziś piątek trzynastego pechowy czy nie? Zgubiłam portfel przed sklepem komputerowym ( chłopakom ze sklepu bardzo dziękuję za pomoc, udostępnienie nagrań z kamery ) Kiedy się zorientowałam, że go nie mam, nie mogłam wrócić do sklepu, bo Leona odbierałam ze szkoły. Odebrałam Leona. Leon idzie z prezentem od Mikołaja, bo dziś w szkole mieli wycieczkę i Mikołaja i takie tam. Niesie ten pakunek, worek taki i nagle rękę do góry z tym workiem i łup mi w twarz. A w worku były drewniane puzle w drewnianym pudełku. Oj bolało. Pojechaliśmy do sklepu, portfela nie ma, ale na nagraniu z kamery widać jak mi wypada na ulicę, gdy wsiadam do samochodu. I leży sobie. Leży, leży, oglądamy sobie ten filmik, nikt go nie chce podnieść, a już muszę jechać, bo Majkę teraz trzeba ze szkoły odebrać. No, w końcu ktoś go podniósł…i poszedł z moim portfelem. Prawo jazdy, dowód, gotówka i karty męża, bo akurat miał dobry humor i mi je udostępnił 😉 Jeszcze talony świąteczne do Dunnsa Oj nie będzie Świąt, nie będzie prezentów, a na pewno już ja nic nie dostanę. Podły miałam humor. Zdążyłam odebrać Majkę ze szkoły, wróciliśmy do domu. I oto Leon podaje mi z radością liścik ze skrzynki. Podawanie poczty to jego pasja, zawsze pierwszy jest przy drzwiach i ma ambicję,by każdy list przeszedł przez jego ręce. I tym razem mi Leon podał najmilszy liścik od dawna. Znalazłem twój portfel, zadzwoń.John. Cieszyłam się jak dziecko. No i czy ten piątek trzynastego dziś jest pechowy czy szczęśliwy dla mnie? Na wszelki wypadek fajnie, że już się skończył 😉