BEZMYŚLNOŚĆ by nie napisać głupota, zwłaszcza że to o mnie chodzi. Był miły wieczór, spotkanie na pogaduchy w miłym towarzystwie. Jako PANI DOMU czułam się spełniona -sernik mi wyszedł i zostałam za niego pochwalona. Śledziki też smakowały (wyciągnięte ze słoika ale ciiiii) i krokiety. Krokiety to ja potrafię zrobić. Sama od A do Z. I nawet moje dzieci je jedzą. A na późniejszą godzinę miałam zaplanowane FLAKI. W końcu udałam się do kuchni, by je podgrzać. Odurzona zapachem (bo tak bardzo lubię flaki) jeszcze chciałam je lepiej przedstawić. Goście nie byli Polakami więc prześlicznie wyrecytowałam nazwę potrawy F L A K I . Wtedy usłyszałam dodatkowe pytania, na które z radością odpowiadałam. Tak flaki, no ze świni są flaki a czasem z krowy też, tak dokładnie nie wiem ale jakoś z środka świni pochodzą te flaki (przyznaję się, że w kuchni jestem ignorantką) Spojrzałam jeszcze na etykietkę na słoiku (jak wspomniałam ja je tylko podgrzewałam) i oznajmiłam dumnie, że nasze flaki dziś będą wołowo-wieprzowe. I nadal szczęśliwa i dumna z siebie i uradowana, że zaraz oto będziemy jedli pyszne flaki podałam je. Teraz jak wspominam tamtą chwilę widzę strach w oczach gości ale wtedy nadal go nie widziałam. Nadal byłam przeszczęśliwa i z wielkim apetytem zjadłam FLAKI. Goście nie dali rady.