Zbieranie grzybów w Polsce zawsze było popularne, nie zawsze kończyło się sukcesem. Takich obaw nie ma w Norwegii. Nie wchodząc głębiej w las, przy ścieżkach turystycznych, w parkach – grzyby błagają o znalezienie ich. Coś pięknego! Muchomory wyjątkowo urocze, ale ich nie zbieramy – wiadomo. Kozaki, prawdziwki, podgrzybki, można się o nie potknąć. Na drugi raz do Norwegii muszę zabrać suszarkę do grzybów A tymczasem z żalem podziwiałam jak w spokoju sobie rosną i dorastają wielkich rozmiarów, dziwnie się czułam nie zrywając okazałego prawdziwka i nie zjadając go wkrótce. Jedno jest pewne, tradycji zbierania grzybów jadalnych w Norwegii nie ma a grzyby są, albo może drugie wynika z pierwszego?
Grzyby wielkie, piękne i wszędzie to pierwsze co z naszej „Norwegii” zapamiętamy. Drugie to dziwne, piękne, kontrastowe, ostre światło. Raczej o Norwegii myślałam w kategorii braku światła, więc tym bardziej zdziwienie i miłe zaskoczenie, bo światła (słońca) nigdy za wiele – jak dla mnie, obecnie mieszkającej w Irlandii.
„Obecnie mieszkającej” hmmmm??? Dziwnie to napisałam, ale niech zostanie taka zagwozdka – freudowska 😉
Norwegia z tą pogodą jaką zastaliśmy z początkiem września jest piękna. Powietrze przejrzyste, świeże, piękna roślinność, woda w potokach, jeziorze krystalicznie czysta. Ludzie zachowują się bardzo cicho, rozmawiają ze sobą szepcząc.
Z radością odwiedzimy Norwegię po raz kolejny, by zachwycać, zadziwiać się tymi małymi różnicami, by poznawać i cieszyć się nieznanym.Tylko jedna osoba u nas zawsze jest skoncentrowana i wie, w którą stronę mamy iść, gdzie wsiadać a gdzie nie. Uwaga renifer Windows??? To tu NordbytjernetOczywiście