Torreador

Dziś Leon opowiada nam jak to on  jest odważny, nie boi się nikogo, nie boi się skakać z wysokości i na wysokości się wspinać. Kiedyś będzie tatą, bo nie mamą, bo mamą będzie dziewczynka. Nie boi się oglądać strasznych filmów i nawet te filmy nie są straszne wcale. Po tych jego wywodach dochodzimy do wniosku, że to prawda co mówi. Rzeczywiście nie boi się wspinać i skakać, uwielbia oglądać jak Batman, czy inny bohater walczy ze złem i  widzimy jak te walki go fascynują. A ryczące, rzygające i obślizgłe zło przeraża, co najwyżej tylko mnie. W końcu przypominamy sobie, że Leon boi się kolegi z podwórka. Maja szybko mówi  Leonowi, że przecież ciągle ucieka przed nim, a on go ciągle chce dopaść. K o n s t e r n a c j a……. Leon jeszcze myśli, ale na ratunek przychodzi mu Ojciec. „Leon się nie boi, tylko bawi się z nim  – Leon jest odważnym torreadorem, a kolega  bykiem”  Najgłośniej  śmieję się  ja, bo nie raz zdenerwował mnie owy kolega napierający na Leona i wydający przy tym dziwne odgłosy. A teraz widzę już tylko arenę i jedynie czerwonej płachty brakuje Leonowi, by prowokować pierwotne instynkty podwórkowego byczka. 😉

Na zdjęciach Plaza de Toros, Ronda

DSC_2425m DSC_2424-m DSC_2449m DSC_2446m DSC_2425-am DSC_2445m d9m DSC_2442-m

Kołowrotek z niespodzianką czyli przyjemne z pożytecznym

U prząśniczki siedzą jak anioł dzieweczki, przędą sobie przędą jedwabne niteczki…piękna ta pieśń przyszła mi na myśl, gdy zobaczyłam taki oto kołowrotek. Nie wiedziałam tylko, że te dzieweczki wcale nie jak aniołeczki tam siedziały. Kołowrotek w muzeum, w tym samym muzeum moje dzieci i już się wystraszyłam, że Mai będę musiała tłumaczyć co i jak.  Okazało się, że Maja jest tym kołowrotkiem tak samo zawstydzona jak ja myślą o tłumaczeniu jej. Pomilczeliśmy chwilę i tyle.  Trochę jeszcze zachichotałam, bo stara jestem a taka zdziwiona, że wieki temu kobiety też przecież  pochwę miały.DSC_2368-m

O tym jak to Hiszpany fieste miały

Wstaliśmy skoro świt, bo plany były ambitne na ten dzień (z tym świtem trochę przesadziłam, ale było rano)  Dojechaliśmy do miejsca, z którego startowaliśmy na Pico Gallinero. A tam już wesoło!!!  Widać jakieś wielkie przygotowania  do wielkiej imprezy. Będzie FIESTA. Żarło się robi, właśnie rozpalają ogień, stoły czekają na gości.
Ale to dopiero przygotowania – świnki jeszcze różowiutkie, ludzie dopiero będą za jakiś czas. Jak wejdą i zejdą z góry -tak myślałam. Dało mi to takiej energii, że już szybko chciałam wejść i zejść akurat na upieczoną  w sam raz świnkę . Jeszcze trochę pokręciliśmy się na dole,  trochę ludzi zaczęło przybywać, w końcu wyruszyliśmy. Szliśmy szliśmy. Nasz król w sandałkach, jak widać na zdjęciach, czyli chodzić za wiele nie miał zamiaru. Nosidełko przygotowane na każdą pogodę -tutaj na wielkie upały -daszek chroni naszego króla od słońca jak tylko sobie tego życzy , po bokach w nosidełku a zaraz pod ręką Leona  butelki z wodą,  więc  co chwilę  mógł  sobie uzupełnić  płyny. Jeszcze  w innej kieszonce ciasteczka – wiec i przekąsić  mógł kiedy chciał. A wszystko to dzieje się na plecach ojca. Cały ten relaks Leona.  Ale idziemy dalej. Widoki jakie są każdy widzi, gorąco jest niesamowicie,rozebraliśmy się trochę, u góry zrobiło się zimno -ubraliśmy się. Było bosko, cudownie. Jesteśmy zrypani zrypani. Teraz schodzimy -ciężko się schodzi  ale jak już sobie na dole klapniemy jak sobie świniaka zamówimy , piwko, FIESTA!!!!  Z góry widzimy już całą masę ludzi, nie widziałam aż tylu na szlaku a tym bardziej by mnie dwa razy mijali. Zbliżamy się, podchodzimy  do budek i widzę wielkie michy – takie metalowe wielkie michy pełne gnatów – kości – jakiejś podpalonej skóry. Same wielkie michy pełne  obgryzionych do szpiku kości… Czyli wszyscy przyszli od razu świętować …u podnóża góry.

_DSC1205-Editm _DSC1210-Editm _DSC1218-Editm _DSC1219-Editm Bez-nazwy-1m _DSC1223-Editm _DSC1474-Editm _DSC1348-Edit-3m czasem-jestem--u--gory-Editm _DSC1255-Editm _DSC1250-Editm _DSC1290-Editm _DSC1302-Editm _DSC1486-Editm _DSC1318-Editm _DSC1368-Editm _DSC1385-Editm karmienie-nszych--ptaszków-Edit-mm _DSC1357-Editm _DSC1446-Editm _DSC1340a-Editm _DSC1466-Editm _DSC1439-Editm _DSC1323-Editm _DSC1348-Editm

Cerler

Cerler – nasza baza wypadowa w Pireneje. Miasteczko tak malutkie, ale bardzo, bardzo Hiszpańskie. Wystarczyło kilka uliczek, by poczuć klimat codziennej, gorącej latem Hiszpani. Położone w Centralnych Pirenejach z ich najwyższym szczytem Aneto  3404m n.p.m.  w masywie  Maladeta.
_DSC1124-Edit-m _DSC1139-Editm _DSC1167-Editm _DSC1153-Editm _DSC1193-Editm _DSC1126-Editm _DSC1649-Editm