Mam w albumie takie zdjęcie, jakiego sama nigdy nie chciałabym zrobić, nie chciałabym być na takim zdjęciu. I unikam takich sytuacji, w których mogłoby dojść do zrobienia ww. Kiedyś nie udało się Lechowi i takie zdjęcie pamiątkowe z Teneryfy jest. Schowane tak, by za często go nie oglądać. Co jakiś czas wpadam na nie, zazwyczaj gdy trwają poszukiwania ważnych dokumentów. Ostatnio takim była książeczka szczepień Leona. Książeczka ważny dokument, więc jej nie znalazłam. Wiem że jest, ale jest tak bezpiecznie schowana, że aż nieosiągalna na tą chwilę. Za to, w czasie tych poszukiwań znów zobaczyłam TO zdjęcie. Za każdym razem mamy taki ubaw, bo za każdym razem wyciągam je i każdy dostaje pod nos z moim komentarzem. Wszyscy sobie poużywamy wtedy, i jedynym nieprzyjemnym skutkiem jest moja czkawka, którą zawsze dostaję ze śmiechu. To zdjęcie jest dla mnie teraz tak jak kilka innych rzeczy – trudno mi je polubić, bo to mega kicz, ale przez to, że jest takie okropne dostarczyło tyle emocji, tyle śmiechu. Zdarza mi się myśleć, i nie wiedzieć wtedy – jaki właściwie ja mam stosunek do tego. Bardzo chciałam to zdjęcie tutaj pokazać , już oznajmiłam, że to robię. Lechu się nie zgodził i na dowód tego, że się nie zgadza pokazał mi inne zdjęcie, na którym jest polskie lato, ja 90 kilowa w 9 miesiącu ciąży, ubrana „po domowemu” w spodenkach do kolan w biało czarne pasy, myję naczynia, i rąk mi nie starcza, by przez tą otyłość dosięgnąć zlewu. Zdjęcie do tego z żabiej perspektywy, brzuch prawie zasłania twarz, ale jednak jej nie zasłonił, co jest jeszcze gorsze chyba. Opis wystarczy i jak bardzo bym chciała pokazać Lecha pozującego z papużkami na Teneryfie, to jednak tego nie zrobię.