Tapas

Zwariowaliśmy???…. Trochę tak, ale już nam kiedyś Hiszpany sprzed nosa najlepsze kąski  sprzątnęły 😉 Tutaj można o tym przeczytać

Tym razem siedzieliśmy  od  19  w restauracji i czekaliśmy na 20.00, kiedy zaczynają serwować Tapas. Będziemy jeść , trzymamy rękę na pulsie, jesteśmy czujni  i tym razem objemy się MY!  I się spełniło.  Najpierw zimne, później ciepłe tapas, do tego białe pieczywo.  Dostaliśmy wszystkie pozycje z listy – 19 talerzyków. Tylko jednego nie ma na zdjęciu -Iberian Ham – plasterki tej szynki były tak cienkie, że wciągnęliśmy je zanim się zorientowałam. Było miło 😀DSC_1578-m d2 DSC_1571m DSC_1565m DSC_1588-m DSC_1569-m tm DSC_1582-m

Świateczne gotowanie

Nie lubię gotować to nie znaczy, że  nie umiem. Owszem, nie ukrywam, że to nie jest moja największa pasja, ale w zeszłe Święta Bożego Narodzenia  u koleżanki ostatnie przygotowania i nagle słyszę – Asia cebulę możesz pokroić w piórka, to tak się kroi, że trzeba cebulę obrać, na pół przekroić…. no i poleciała  koleżanka po bandzie 😉  A ja nie lubię tego robić, nie lubię gotować codziennie obiadów i zawsze do tego mogę się przyznać, ale wiem jak się kroi cebulę w piórka. Of course! I mam kilka potraw, które też wiem jak się robi. A pierogi! Ba! Umiem je robić – to pewne. Zresztą na Święta i od Święta gotowanie jest dla mnie OK i wtedy lubię gotować. Lubię smaki z domu mojej Babci. I tej tradycji się trzymam. Pierogi na stole wigilijnym muszą być. Z różnym farszem. Dziadek przepadał za pierogami z ziemniakami. Brzmi nie za bardzo, wiem wiem. Mąka i ziemniaki hmmm? Jak to zjeść? Ale Babcia umiała to zrobić  pysznie. Robię i ja. Pierogi to  dużo pracy – zrobić farsz, zrobić ciasto i w końcu każdego pieroga osobiście lepić. Ale są takie chwile kiedy jest to przyjemne. Babci pierogi były pyszne. Kiedyś zauważyliśmy, że są inne, ciasto było twarde. Babcia nie miała już siły dobrze wyrobić ciasta. Dziadkowi to już nie przeszkadzało. Dla niego do końca robiła mięciutkie. A wkrótce i ona odeszła.

Od małego siedziałam przy stole, gdy Babcia gotowała. Gadałyśmy sobie. Podjadałam uszka przed Wigilią, które były schowane w piecu, cały czas ciepłe,nie gorące, a takie akurat –  hop do buzi.  Zawsze miałam u Babci fory i mogłam je podjadać.  Na jutro ulepiłam 95 uszek! Ha!  10 pierogów z ziemniakami, 35 pierogów z kapustą i grzybami,  70 ruskich pierogów.

DSC_3674m DSC_3677-m DSC_3668-m DSC_3653m DSC_3663m

Racuchy drożdżowe z jabłkami

Raczej bardzo kaloryczne, co mi przeszkadza, ale nie tak bardzo, by nie wchłonąć kilku cieplutkich, pulchniutkich, mniam mniam racuszków. Sobota  podła pogodowo, nadal szaro, buro i nijako plus wichura i deszcz. Z tej rozpaczy osłodziliśmy ją sobie racuchami. Wyszły wspaniałe, pyszne, takie akurat! Przepis z internetu, trochę zmodyfikowany przeze mnie, bo ja nie lubię za długo czekać, mieszać i się rozczulać nad miską.

Najpierw składnikiaMąkę wrzuciłam do miski, posoliłam, zrobiłam dołek, pokruszyłam  drożdże, na drożdże nasypałam łyżkę cukru, wlałam 1,5 szklanki ciepłego mleka, zamieszałam w tym dołku, przykryłam ściereczką, zostawiłam na 15 minut.d1mPo tym czasie drożdże zaczęły pracować, wbiłam jajko i wszystko wymieszałam. Przykryłam znów ściereczką i przygotowałam jabłka. Kilka jabłek obrałam i pokroiłam. Bez-nazwy-2Pokrojone jabłka wrzuciłam do miski z ciastem, zamieszałam i smażyłam na patelni.Skórki od jabłek zjadłam, ogonki do kompostownika.Ekologia i ekonomia w jednym. Tak lubię 😉    DSC_3646mA oto link do przepisu, jakby ktoś chciał dokładniej i z większym namaszczeniem swoje racuszki robić:  http://www.mojewypieki.com/przepis/racuchy-drozdzowe

Pierogi leniwe

Gotuję obiadki od jakiegoś czasu, tzn. wypasione obiadki  na zamówienie mojego Lecha. To jest jego spełnienie marzeń o gotującej żonie. Formuła wygląda  tak, że pytam dzień wcześniej – Co jutro chciałbyś zjeść na obiad? Wtedy Lechu wypowiada życzenie obiadowe i ja je spełniam. :) I nawet fajnie się z  tym  czuję, albo czułam, bo Lechu się rozkręca, a tego nie przewidziałam. Miałam nadzieję, że będzie to wszystko fajnie szło, ale z jakimś umiarem…. z jego strony. Kotlety, pulpety , ziemniaczki, zupy różne -wszystko OK, ale ostatnio usłyszałam pierogi leniwe.  Na  drugi dzień ugotowałam ziemniaki w mundurkach, ostudziłam, ale  na wszelki wypadek poszukałam przepisu na pierogi leniwe. Okazało się, że w przepisie nie ma ziemniaków. Pomyliłam z kopytkami. Powiedziałam, że dziś kopytka może….ale usłyszałam echo czyli kopytka dziś nie!   Ziemniaki odstawiłam z przykrością  i zrobiłam pierogi leniwe i były przepyszne.

Niżej będzie przepis. Podaję, bo nie spodziewałam się, że to takie proste zrobić leniwe pierogi. Do tego dobre dla dzieci, duża ilość twarogu lepsza niż duża ilość frytek. No i najważniejsze, w przepisie było napisane, czas przygotowania 1h – zajęło mi wszystko 15 minut. Przepis trochę zmodyfikowany przeze mnie, ale oszczędza czas przygotowania.

Składniki

  • 50 dag twarogu
  • 3 jajka
  • szklanka mąki pszennej
  •  cukier waniliowy  (paczka 16g)

Wszystkie składniki wrzuciłam do miski, wymieszałam, zrobiłam wałeczki, pokroiłam wałeczki na małe kawałki i wrzuciłam na wrzątek. Na patelni roztopiłam irlandzkie masło, wsypałam polską bułkę tartą, jak się zarumieniła dodałam cukier. Łowiłam pierogi leniwe  z garnka, w którym się gotowały i wrzucałam na patelnie z bułką. Voilà!

A na kolację robiłam znów to samo, od początku. Mieszałam składniki w misce, ręka prawie po łokieć oblepiona – czułam moje poświęcenie jak w tym cieście się paplałam, jednocześnie radość, bo tak smakowały wcześniejsze i wtedy z radością zadałam pytanie A CO JUTRO NA OBIAD CHCESZ??  Byłam przekonana, że odpowiedź,  po tych wypasionych leniwych pierogach będzie z jakimś wyczuciem sytuacji, mojej sytuacji…. i wtedy usłyszałam – To jutro może pierogi z mięsem. Kur… , wydobyło się z mojego wnętrza i o ile myślałam, że to  tylko moja wściekła myśl, to okazało się, że została usłyszana. DSC_9096m

 

Flaki

 

BEZMYŚLNOŚĆ by nie napisać  głupota, zwłaszcza że to o mnie chodzi. Był miły wieczór, spotkanie na pogaduchy w miłym towarzystwie. Jako PANI DOMU czułam się spełniona -sernik mi  wyszedł i zostałam za niego pochwalona. Śledziki też smakowały (wyciągnięte ze słoika ale ciiiii) i krokiety. Krokiety to ja potrafię zrobić. Sama od A do Z. I nawet moje dzieci je jedzą. A na późniejszą godzinę miałam zaplanowane FLAKI.  W końcu udałam się do kuchni, by je podgrzać. Odurzona zapachem (bo tak bardzo  lubię flaki) jeszcze chciałam je lepiej przedstawić. Goście nie  byli Polakami więc prześlicznie wyrecytowałam nazwę potrawy F L A K I . Wtedy usłyszałam dodatkowe pytania, na które z radością odpowiadałam. Tak flaki, no ze świni są flaki a czasem  z krowy też,  tak  dokładnie nie wiem ale jakoś z  środka świni pochodzą te flaki (przyznaję się, że w kuchni jestem ignorantką)  Spojrzałam jeszcze na etykietkę na  słoiku (jak wspomniałam ja  je tylko podgrzewałam) i oznajmiłam dumnie, że nasze flaki dziś będą wołowo-wieprzowe. I nadal szczęśliwa i dumna z siebie i uradowana, że zaraz oto  będziemy jedli pyszne flaki podałam je. Teraz jak wspominam tamtą chwilę widzę strach w oczach gości  ale wtedy nadal go nie widziałam. Nadal byłam przeszczęśliwa i z wielkim apetytem zjadłam FLAKI. Goście nie dali rady.DSC_8288-Editm DSC_8283-Editm Bez-nazwy-1fm