Torreador

Dziś Leon opowiada nam jak to on  jest odważny, nie boi się nikogo, nie boi się skakać z wysokości i na wysokości się wspinać. Kiedyś będzie tatą, bo nie mamą, bo mamą będzie dziewczynka. Nie boi się oglądać strasznych filmów i nawet te filmy nie są straszne wcale. Po tych jego wywodach dochodzimy do wniosku, że to prawda co mówi. Rzeczywiście nie boi się wspinać i skakać, uwielbia oglądać jak Batman, czy inny bohater walczy ze złem i  widzimy jak te walki go fascynują. A ryczące, rzygające i obślizgłe zło przeraża, co najwyżej tylko mnie. W końcu przypominamy sobie, że Leon boi się kolegi z podwórka. Maja szybko mówi  Leonowi, że przecież ciągle ucieka przed nim, a on go ciągle chce dopaść. K o n s t e r n a c j a……. Leon jeszcze myśli, ale na ratunek przychodzi mu Ojciec. „Leon się nie boi, tylko bawi się z nim  – Leon jest odważnym torreadorem, a kolega  bykiem”  Najgłośniej  śmieję się  ja, bo nie raz zdenerwował mnie owy kolega napierający na Leona i wydający przy tym dziwne odgłosy. A teraz widzę już tylko arenę i jedynie czerwonej płachty brakuje Leonowi, by prowokować pierwotne instynkty podwórkowego byczka. 😉

Na zdjęciach Plaza de Toros, Ronda

DSC_2425m DSC_2424-m DSC_2449m DSC_2446m DSC_2425-am DSC_2445m d9m DSC_2442-m

Maroko

Szybka decyzja, jakby nie wiadomo skąd się wzięła. MAROKO. Może jednak wiem, skąd się wzięła – z głowy Lecha, a że tam lista zawsze długa, nie ma czasu na wahanie. Realizujemy z wielkim entuzjazmem. Cała nasz czwórka.  Tym razem decydujemy się na wycieczkę z przewodnikiem. Mamy respekt przed inna kulturą, baaardzo inną, zwyczajami.  Wiemy o handlujących, że nam nie odpuszczą, dlatego z tubylcem w roli naszego człowieka będzie najlepiej. Tworzymy grupę kilku osób. Jest Belg z  synem, Amerykanka, Portorykanka i my. Oprowadza nas przewodnik-poliglota z Maroka. Chcesz – mówi po angielsku, chcesz – mówi po francusku, po arabsku uczy nas kilku zwrotów. Uczy, nie znaczy nauczył 😉

Zwiedzamy Tanger. Miasto ulubione kiedyś przez artystów, ale też wszystkich tych, którzy mają tu ostatni przystanek przed  Europą, włóczęgów i innych awanturników. Tanger jest więc bardziej kosmopolityczny niż inne marokańskie miasta, ale ma też swoją starą część – MEDYNĘ.  Decyzja o przewodniku bardzo trafiona. Prowadzi nas w miejsca, których sami na pewno byśmy nie zobaczyli. Uliczki medyny  kręte, ciemne, wąskie i prowadzące jakby donikąd. A jednak widzimy dużo codzienności, innego życia, widzimy to, co mnie fascynuje najbardziej – zwykłych ludzi i ich zwykły dzień. Bardzo inne życie, uboższe, ale kolorowe wkoło. Leon nasz robi dobre wrażenie wśród Arabów, do tej pory nie wiemy, na czym polegała jego magia. Dorośli nie mogli przejść koło niego obojętnie, wpatrzeni, z uśmiechem na twarzy mijali go, mówili i nie chcieli oderwać oczu. To jeszcze jest zagadka dla nas, ale mamy zamiar wrócić do Maroka, a ja mam zamiar być jeszcze bliżej ludzi i zagadkę rozwiązać.

 

 

It was a quick decision – I don’t know where it came from. MAROCCO. Or maybe I know where it came from – from Lech’s mind. And for the list of ideas is always long there we had no time for hesitation. We always pursue such ideas with enthusiasm. All four of us. This time we decided to go for a guided tour. We are cautious as far as different cultures are concerned. Extremely different cultures and habitats. We knew that merchants wouldn’t be cooperative so the companionship of a local person in the role of our guy would be the best solution. We were a part of a small team consisted of several people. There was a Belgian man with his son, American, Puerto Rican and us. Our guide was a man-polyglot from Marocco. If you wanted – he could speak English, if you wanted – he could speak French. He also tried to teach us a few phrases in the Arabic language. He tried doesn’t mean he succeeded. 😉

We visited Tangier. Once this was the favourite city of artists, but as well of people who had the last stop before Europe there, rangers and other blusterers. So Tangier is more cosmopolitan than other Maroccan cities, however, it also has its old part – Medina. The decision about the tour guide was a great option. He showed us places which we wouldn’t see alone for sure. The streets of Medina were bendy, dark, narrow and they seemed to lead to nowhere. However, we could see a lot of daily life. We could see what is the most fascinating for me – ordinary people and their ordinary day. This was a different life, more indigent but more colorful as well. Our Leon impressed the Arab people. Up to now I haven’t known what his magic was about. The adults couldn’t pass by him indifferently. They were looking up to him with smiles on their faces. They couldn’t take their eyes off him. It has still been a mystery for us, however, we are going to return to Marocco and I’m going to be even closer to people and to solve this mystery.

DSC_1767m DSC_1769m DSC_1783m DSC_1802mDSC_1797maDSC_1900-Edit-2m DSC_1902-Edit-2m DSC_1811-Edit-3m DSC_1291-Edit-2mDSC_1809-Edit-2m DSC_1814-Edit-3m DSC_1808-m DSC_1339-m DSC_1813mDSC_1324mDSC_1836-m DSC_183m DSC_1834-Edit-2m DSC_1829mDSC_1864m DSC_1831mDSC_1858-Editm DSC_1847m DSC_1898m DSC_1879m DSC_1359-Edit-2m DSC_1883m F-_Zdjęcia_PORTUGALIA-3_DSC_1946-Edit-2 DSC_1872-m d2m DSC_1939-m DSC_1951-m DSC_1892m DSC_1894m d3m DSC_1926m DSC_1955-m DSC_1954m DSC_1961-m DSC_1989-m DSC_2008m

Portugalia

Portugalia przywitała nas pechowo. Wylądowaliśmy i poczuliśmy cudownie ciepłą noc (zaznaczyć trzeba, że wyjeżdżaliśmy z deszczowej i wietrznej tego dnia i każdego dnia  Irlandii) Odebraliśmy samochód i za 10 minut go rozwaliliśmy. Nowiutka Honda, aż żal, że taka nowiutka była. Oczywiście ubezpieczenie przy wynajmie samochodu jest konieczne także mieliśmy, przed chwilą zresztą podpisane i e900 zablokowane na karcie. Tyle nam mogli ściągnąć.  I teraz niespodzianka. Lechu miał ubezpieczenie  dodatkowo w innej firmie. Ostatecznie w tym pechu mieliśmy dużo szczęścia, bo po pierwsze nam nic się nie stało, a po miesiącu dostaliśmy zwrot z drugiej  ubezpieczalni tego, co pierwsza nam skasowała. Rozwaliliśmy ten samochód, ale bez bólu dla nas. No może trochę stresu było na początku. ŻYCIE!  Jak analizuję  przepływ pieniędzy zapoczątkowany przez nas to wychodzi mi, że mimo ewidentnej straty (samochód rozwalony) nikt na tym nie stracił.  Wypożyczalnia samochodów dostała  pieniądze od ubezpieczalni nr1 , ubezpieczalnia nr1  dostała od nas, my dostaliśmy z ubezpieczalni nr2, a ubezpieczalnia nr2 dostała od nas jak braliśmy u niej ubezpieczenie, no i oczywiście od tysięcy ludzi, którzy się ubezpieczają. Jakiś portugalski mechanik dostał pracę, wypożyczalnia samochodów mu za nią zapłaciła. Już pomyślałam, że największym wygranym jest owy mechanik i to by była dobra wiadomość. Wykonał pracę, dostał za nią pieniądze – tak jak powinno być….ale…. jest jeszcze jeden wygrany! Podmiot, który zawsze jest największym wygranym. Pasożyt. Bank. Każdy przelew pieniędzy to spory procent dla niego, więc tutaj się nachapał.  Ile skasował za przewalutowanie  :(   (ubezpieczalnia nr2 była z Anglii), zakończę może w tym momencie, bo i tak nie mam  pomysłu na zatrzymanie tej bankowej machiny.

DSC_1324-m DSC_1268m DSC_1266-m DSC_1294m DSC_1285-m DSC_1280m DSC_1310-m DSC_1327m DSC_1276-m DSC_1328m DSC_1345-m DSC_1341m DSC_1354-m DSC_1270m DSC_1358m DSC_1351mDSC_1334-Edit-Edit DSC_1263m DSC_1255m DSC_1258-m

Kotor

Dziś kilka zdjęć z Czarnogóry. Wszystkie zdjęcia zrobił  Lechu i nawet miał je opisać, ale na razie jest  bardzo  zajęty  i wybaczam  mu. Wybaczam na razie, chyba jeszcze na  fali mojego stęsknienia. Na fali mojego stęsknienia też, od wtorku codziennie gotuję obiad, niemal z  dwóch dań złożony. A dzieci może też tak stęsknione, że jedzą  te obiady z Ojcem.  Zjadły nawet zupę cebulową i się oblizały.  W zupie cebulowej zakochaliśmy się we Francji wiele lat  temu -ale to już inny post  będzie-może?

Piękne widoki na Zatokę Kotorską wstrzymują mój oddech. Kotor -miasto portowe, u wybrzeża Adriatyku otoczone górami. Wspaniale musiało być TAM BYĆ!

czarnogóra2 czarnogóra4 czarnogóra6 czarnogóra1 czarnogóra5 czarnogóra3

DSC_0636-Edit-2m DSC_0615-Edit-2m DSC_0633-Edit-2m DSC_0634-Edit-2mczarnogóra7jpgalbania1 DSC_0644-Edit-2m DSC_0640-Edit-2m DSC_0619-Edit-2m DSC_0680-Edit-2m b1-m balkany-m DSC_0637-Edit-2m

 

Milan Fashion Week

Mediolan to zdecydowanie miasto mody. Mediolan, Mediolan …dużo ma twarzy, ale moda jest tu obecna bardziej niż w innych europejskich miastach. Byłam zaskoczona, że ciągle zza rogu wychodziła Sophia Loren. Kobiety, jak ona piękne i  naprawdę podobne. Duże usta, piękne ciemne włosy. No i ten strój – klasyczny, a jak nie klasyczny, to też z dużą klasą.  Mężczyźni również wyprasowani i na skórzanych podeszwach. Butiki znanych projektantów, wystawy jak dzieła sztuki. Włoski design. Pokaz stylu. Taka jest ulica Mediolanu.

Galeria Vittorio Emanuele II_DSC0556-Editm med2-m _DSC0858-Editm _DSC0878-Editm _DSC0874-Editm med3-m _DSC0877-Editm _DSC0558-Editm ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ DSC_3226-Editm _DSC0563-Edit-2m med1-m

Lotnisko

Na lotnisku co robić można, prócz  czekania na samolot? Można  w sklepie z perfumami i kremami się zapomnieć. Zawsze to robię, bo UWIELBIAM  perfumy, flakoniki, kartoniki, szminki i inne pomady. Można się cieszyć, że zaraz gdzieś dolecimy. Ale  można też  cieszyć  się TU I TERAZ -jak moje dzieci. Cieszyć się po prostu lotniskiem.

Oczywiście można też robić zdjęcia 😉

_DSC1057-Editm _DSC1049-Editm _DSC1046-Editm _DSC1050-Editm _DSC1051-Editm _DSC1071-EditmBez-nazwy-7m _DSC1064-Editm

Muzeum

Zwiedzaliśmy muzeum w Londynie. Leon miał chyba 3 latka- mały był i nie mieliśmy do niego pretensji, że chodzić nie chce piątą, kolejną,  itd godzinę po muzeum. Siedział w nosidełku.Tam  ma  zresztą najlepszą perspektywę.  W nosidełku były też przekąski i inne rzeczy pierwszej potrzeby. Jjest tam  kilka pojemnych kieszeni – wszystkie były wykorzystane. A później moją kurtkę po cichu tam powiesiłam i Majka  tak samo zrobiła. I szedł tak Lechu z tym wszystkim na plecach.To był naprawdę duży bagaż. Moja puchowa kurtka wisiała i robiła wrażenie … sporej objętości.  Przechodziła grupa młodzieńców ok 18  letnich chłopców i usłyszeliśmy język polski  w jego najbardziej   soczystym wydaniu    „Patrz ku…. ja pier….o ja pier…. jaki obładowany”  Powiedzieli mi to w twarz, bo  szłam tuż  za Lechem.  Chyba pomylili mnie z angielską różyczką i nie spodziewali się, że ja najlepiej ze wszystkich języków świata znam właśnie polski. :)DSC_2825-Editm londyn-6m DSC_2706-Editm DSC_2704-Editm DSC_2726-Editm DSC_2829-Editm DSC_2702-Editm DSC_2718-Editm DSC_2710-Editm DSC_2768-Editm

Cerler

Cerler – nasza baza wypadowa w Pireneje. Miasteczko tak malutkie, ale bardzo, bardzo Hiszpańskie. Wystarczyło kilka uliczek, by poczuć klimat codziennej, gorącej latem Hiszpani. Położone w Centralnych Pirenejach z ich najwyższym szczytem Aneto  3404m n.p.m.  w masywie  Maladeta.
_DSC1124-Edit-m _DSC1139-Editm _DSC1167-Editm _DSC1153-Editm _DSC1193-Editm _DSC1126-Editm _DSC1649-Editm

Regularne bitwy

Tak miło jest w samochodzie z naszymi dziećmi. Na szczęście, gdy zostaną przypięte pasami bezpieczeństwa (podwójna funkcja pasów, jak się okazuje) walki ustają. Jedno z prawej, drugie z lewej – po prostu nie mają zasięgu. Wtedy zaczynają się przepychanki słowne. Na to też mamy sposób 😀  Zapuszczamy muzykę na maxa. Działa 😀

DSC_6119-Edit DSC_6111-Edit DSC_6101-Edit DSC_6104-Edit DSC_6125-Edit DSC_6093-Edit DSC_6103-EditDSC_6107-Edit

Jest lato!

Nie doceniałam  pięknej pogody dopóty, dopóki nie zamieszkałam w Irlandii. Było normą , że po zimie jest wiosna ,lato, jesień – ba! Bywało nawet, że  do odczucia były  takie pory roku jak przedwiośnie i przedzimie. Kocham Babie Lato w Polsce- ciepły wrzesień  ,jeszcze liście nie spadły -pięknie i przyjemnie. Wracając do tematu – nie doceniałam tego aż okazało się, że żyję w jednej,  wciąż trwającej porze roku – mniej więcej to jesień jest – ale ta raczej gorsza jesień -na pewno nie polska – złota.  No więc jest wciąż jesień i jesień i wcale mnie to aż tak nie trapi, ale jak tu nagle zrobiło się lato i trwa już  ponad tydzień to dopiero jest zachwyt! Wszyscy biegają energicznie – a ile o tym się mówi :) …i pisze  :)     Na zdjęciach włoskie upały w Tremosine ,Lombardia.

Italy-basen5m Basen-italy-12jpgBasen-italy-11Italy-basen7mbasen-ITALY3 basen-ITALY4 basen-ITALY1 basen-ITALY2 Italy-basen2m Italy-basen1m basen-ITALY5Basen-italy-13jpgbasen-ITALY8jpgbasen-ITALY6 Italy-basen3mbasen-ITALY7ajpgbasen-ITALY10jpg

 

 

Lago di Garda

Nasze włoskie wakacje i upajanie się  cudownymi ciepłymi wieczorami-bez kropli deszczu. Zapomniałam, że takie coś istnieje – nie padało i wiatr nie urywał głowy-niewyobrażalnie cudowne! A w dzień -upały-  akurat one, to nie jest moje spełnienie marzeń, bo 40 stopniowe południa we Włoszech to nie dla mnie, ale wieczory włoskie chciałabym mieć codziennie i nie zapomnę tej rozkoszy łagodnego klimatu nad jeziorem Garda. A samo jezioro przepiękne –  i jakby mało było szczęścia  na raz – Alpy wkoło!garda17Garda-wieczorem-8aagarda2jpggarda1 garda16

garda14 Garda-wieczorem-11m garda5pg garda3jpg garda4jpggarda11 garda12

garda13 Garda-wieczorem-18m

Portret z Mediolanu

To dopiero jest Ps !  Leon taki radosny na portrecie-a jak było naprawdę -zobaczcie sami :)

Zwiedzaliśmy Katedrę w Mediolanie (Duomo). Po wyjściu z katedry szliśmy  dalej. Pamiętam,  że byliśmy zmęczeni.  Zobaczyliśmy malarza,odwróciłam się i spojrzałam jeszcze raz na katedrę. Wiele razy mijaliśmy  ulicznych malarzy, ale teraz pomyślałam, usiądziemy,odpoczniemy i będziemy  mieli portret naszych dzieci na tle katedry. Fajnie!  To była moja wizja, nawet pokrywała się z wizją Lecha na tę chwilę. Oczywiście od kiedy jesteśmy cztero – osobową rodziną nic nie jest takie łatwe i już na samym początku zaprotestował Leon. Niby się zgodził na portret, ale nie na pozowanie!  Siedzieć nie miał zamiaru, pokazać twarzy w ogóle nie chciał, jeśli pokazał to z przerażającą wściekłością i piorunami z oczu w stronę malarza.
Oczywiście mam dystans do  wybryków Leona, przyzwyczaiłam się, że lubi robić inaczej niż nasza trójka . Nawet mnie rozśmiesza  jego walka o przetrwanie i przewodzenie. Stałam za malarzem i obserwowałam jak powstaje portret. Wkrótce zobaczyłam, że Leon z portretu delikatnie się uśmiecha. Cóż miał zrobić malarz, namalować tą jego wściekłość? Namalował tak by było miło.  Z Majką poszło gładko.  Ona jest zawsze skoncentrowana na zadaniu i cieszy ją każda chwila życia. A na koniec była jeszcze jedna niespodzianka. Okazało się, że dzieci siedzą zawieszone w próżni, a na pewno nie na tle katedry! Myślałam by dorysować katedrę, jednak ta cała chwila z portretem jest  miłym, zabawnym wspomnieniem, z tym brakiem katedry, z uśmiechem,którego nie było,niech zostanie jak jest. Uwielbiam te wspomnienia. Mega kiczowaty portret wisi w domu, ale bilans jest na plus. Bilans uczuć.

portret-z-Mediolanu-(4-of-1 portret-z-Mediolanu-(3-of-1 portret-z-Mediolanu-(10-of- portret-z-Mediolanu-(7-of-1 portret-z-Mediolanu-(8-of-1 portret-z-Mediolanu-(9-of-1 portret-z-Mediolanu-(12-of- portret-z-Mediolanu-(14m