To be bitten by the travel bug

Wyjazdy Mai i coraz częstsza jej nieobecność w  domu stały się faktem. Tylko szkoła jeszcze trzyma ją  przy nas. Gdy szkoły nie ma – całe wakacje poza domem, a od przyjazdu z wakacji czekanie na weekend, by wyjechać znów. Nie możemy mieć do nikogo pretensji o to , że Maja żyje tymi wyjazdami. Połknęła bakcyla, a my  chyba o tym właśnie marzyliśmy. I tylko plecak coraz większy pakuje. W niedzielę wróciła z obozu, niewiele się dowiedziałam prócz lakonicznego „Było świetnie, jestem trochę zmęczona, dużo się nauczyłam”  Za to w poniedziałek wieczorem  miałam ucztę, kiedy Maja zaczęła opowiadać. Mam wrażenie, że z tego weekendowego obozu Majce nie umknęło nic! Opowiadanie z najmniejszymi szczegółami i stały punkt z relacji Mai to podawanie dokładnego czasu. Jak już słyszymy „Wstałam o 8:17….. o 11.23 zaczęliśmy budować tratwę” śmiejemy się. Poza tym słuchałam opowiadania jak audiobooka. Przypomniały mi się  moje obozy, biwaki, mój drużynowy Adam Pernal …napiszę kiedyś o tamtym czasie więcej.

DSC_6500-Edit DSC_6506-Edit DSC_6503-Edit