Uwaga, Leon nadjeżdża

Ciężkie było rozstanie moje z synkiem i nie lżejsze jego ze mną. Leon bardzo podekscytowany wyjazdem na wakacje wstał wcześnie i taki był grzeczny, rozważny i poważny. I romantyczny był. „Bardzo chcę jechać do Polski, ale też bardzo chcę być z Tobą”. Ostatecznie pojechał na miesiąc. Ten mój czaruś.

A tak było w poprzednich latach na wakacjach. Z Babcią w Żaganiu, 2014r.z-babcia1 z-babcia2

 

Urodzona w Żaganiu

Urodzona w Żaganiu, biegałam po podwórku, a w którą stronę nie spojrzałam tam widziałam coś pięknego. Podwórko na ulicy Keplera, wtedy to była 1-go Maja, zacna to nazwa na tamte czasy.  No więc wychodziłam z domu, głowę odwracałam w prawo a tam  Wieża Ratuszowa. Głowa w lewo i mury miejskie, obronne, fragmenty z XIV-XVI wieku (w XX wieku też mnie ochraniały skutecznie przed złem tego świata) oraz nieco oddalona, ale bardzo dobrze widoczna Wieża Kościoła Poewangelickiego. Tuż za moimi plecami Kościół Mariacki z Klasztorem Augustianów, a przede mną widoczna Wieża Kościoła Świętych Apostołów Piotra i Pawła.

To wszystko widziałam, jeśli tylko patrzeć chciałam. Z podwórka nie za bardzo mogłam się oddalać, bo mama była zawsze pełna obaw, więc dużą część dzieciństwa w tak pięknych okolicznościach spędziłam 😉 Jak wspomniałam, do murów mogłam, za mury nie. A to było z lewej. Z prawej mogłam jeszcze mniej, bo ulica była za blisko. Najbardziej mogłam do tyłu, tam był Kościół i mogłam sobie chodzić do woli. Nie było ulicy, brukowana droga od domu do samego Kościoła. Więc chodziłam. Na środówkę, na różaniec, na chór, na religię, po zagraniczne dary, po słone masło, posprzątać Kościół, wyznać grzechy, albo po prostu by sobie pójść. Nawet do ślubu poszłam z Lechem po tej drodze brukowanej, a tu taki piękny ślubny samochód czekał, przystrojony ślubnie dla nas. Zapędziłam się i w sukni z trenem po tych kamieniach poszłam. Tak bardzo chciałam.

Żagań ma jeszcze kilka takich perełek architektury. W jednej się urodziłam, to piękny neogotycki budynek dawnego szpitala. Jest też Pałac Lobkowitzów, w którym miałam bibliotekę miejską, sobotnie kółko plastyczne, harcerstwo, później dyskoteki, koncerty, klub filmowy i cała masa aktywności dla dzieci i młodzieży. Tam było wszystko.

Naprawdę dużo tego jak na tak małe miasteczko.  DSC_1571-Edit-2z tyłuDSC_1528-Edit DSC_1528-Edit-Editz prawejDSC_1554-EditDSC_1771-Edit-2z lewejDSC_1563-Editz przoduDSC_1561-EditDSC_1588-Edit

U Cioci Krysi na Imieninach

Z tymi imieninami żartuję, ale fajnie by było być. Jeszcze z dzieciństwa Imieniny Cioci Krysi kojarzą mi się z wielką zamrażarką, a w niej lody i mrożone owoce. Zaglądaliśmy do tej zamrażarki i decydowaliśmy jakie lody zaraz sobie wyczarujemy. Zresztą Ciocia zawsze miała w tej zamrażarce lody, nie tylko na imieninach.

dzialeczka1 dzialeczka3 dzialeczka4 dzialeczka5 dzialeczka6dzialeczka7dzialeczka2 dzialeczka1a