Archiwa tagu: beach
La Santa Beach
Niezapomniane urlopowe chwile w słońcu. Lanzarote jest tak cudownym miejscem, że wciąż chcę się wracać. Nie tylko wspomnieniami chcę wracać, ale chyba nie mam wyboru – jak mantrę słyszę ostatnio Lecha, że urlopu na hiszpańskie słońce nie ma i szybko nie będzie. I co z tymi słowami?? Tak często je usłyszałam ostatnio, że aż do mnie dotarły. Jak żyć?
Ale wszystkim, którzy możecie wyjechać radzę wyjeżdżajcie na Lanzarote! Pogoda zachwyca cały rok. Opady średnie roczne to 14cm deszczu. Zauważyłam to od razu po zabudowaniach. Nie ma potrzeby budować domów z dachami ze spadkiem, nawet najmniejszym, ba, dachy nie maja nawet dachówki, papy czy innej hydroizolacji.
Na zdjęciach La Santa.
Downpatrick Head
Wakacje naszych dzieci zaczęły się w czerwcu, ale nic z tego. Zaraz jak wakacje zaczęły się od szkoły irlandzkiej, zaczęła się też nauka do szkoły polskiej. Egzaminy ustawione z premedytacją na koniec sierpnia, co oznacza całe irlandzkie wakacje uczymy się polskiej szkoły. Może nam dzieci kiedyś to wybaczą 😉
Ale jak tylko egzaminy zostaną zaliczone, będziemy mieli jeszcze 10 dni do rozpoczęcia nowego roku szkolnego w Irlandii i wtedy wakacje będą, wypasione – jakie tylko będą chciały – taką mamy umowę.
Tymczasem nauki dużo, ale weekendy nasze! Prostujemy kręgosłupy nad oceanem, czyli jesteśmy na trasie Wild Atlantic Way. Jak jeszcze oficjalnie trasy nie było, to też na niej byliśmy. Teraz jest pięknie oznaczona, świetne logo, dobra promocja, bardzo mi się podoba. Bardzo mi się podoba całe wybrzeże, Irlandia bardzo mi się podoba – po prostu! Pal licho pogoda!
Dzień, noc i znów dzień na plaży Lacken Strand. Odpływ, przypływ i znów odpływ. Mała plaża, wielka plaża. Dziewicza, malownicza, na uboczu, cisza, przestrzeń.
I dalej trasą WAW jedziemy zobaczyć Downpatrick Head. Miejsce owiane legendą, jak to często w Irlandii, a związaną ze Świętym Patrykiem – jeszcze częściej 😀
Na pewno jest to piękny przylądek. Szum fal, które rozbijają się o klify. Ziemia i Ocean. Ląd i woda. Trochę przerażająco, by spoglądać w dół. Zbliżamy się do krawędzi klifu i oto jest! Pazur Diabła.
Oprócz legendy istnieje również bardziej racjonalna teoria na temat oddzielenia tej części lądu. To efekt niszczycielskiego sztormu z 1393 roku. Skłaniam się ku tej wersji, chociaż lubię te legendy, baśnie, opowieści i irlandzką promocję.
Oczywiście nie mogło zabraknąć i owieczek- jest trawa jest owca.
Nie poddaliśmy się
Prawie 3 godziny trwały poszukiwania kolejnego lotu połączone z odwoływaniem hotelu, odwoływaniem samochodu, ubezpieczenia i co tam jeszcze nie wiem.
Jak udało się znaleźć samolot, to wypożyczalnia nie miała swego oddziału w danym mieście, jak nie miała oddziału to przepadała kaucja i całe ubezpieczenie. Tego najwyraźniej Lechu nie chciał. Prężył się więc na lotnisku z telefonem, ja pilnowałam walizek, bo wiedziałam, że co jak co, ale na pewno nie pakowałam ich na darmo. Maja cała w słuchawkach i muzyce, a Leon froterował podłogę, strzelał, biegał, ogólnie nic się nie stało, jakby już miał zabawę.
W końcu udało się dopasować lot z samochodem, naszymi biletami powrotnymi, tyle tylko że następnego dnia i do Malagi. Tyle tylko nie było też takim tylko, bo to ok 200km dalej niż pierwotnie mieliśmy lądować, więc Sierra Nevada oddaliła się.
Najważniejsze, że nadal w stronę słońca.
Teraz zabraliśmy jeszcze nasz samochód z parkingu, na którym miał stać tydzień a wyjeżdża po 5 godzinach. Zabieramy, ale jutro go odstawimy znów na ten sam bilet. Udało się załatwić szybko. Nikt tak dobrze cię nie zrozumie jak Irlandczyk. Podniosła się belka, wyjechaliśmy.
– Jeszcze co z sąsiadami – pyta Leon – powiedziałem że lecimy do Hiszpanii.
– Powiedz, że już wróciłeś, a jutro znów lecisz. Szybki jak Flash 😉
– Albo że Samsung 7 na lotnisku wybuchł.
– OK!!!
Następnego dnia dolecieliśmy do Malagi. Costa Del Sol – Wybrzeże Słońca 😀 Córeczka tatusia….w każdej chwili, ale żeby aż tak??? Robiłam zdjęcia na tej plaży, ale dopiero teraz, gdy je przeglądam widzę, że oni nawet w jednym rytmie buty ubierają.
Fanore Beach -Co Clare
Patrząc za okno ( właściwie patrzeć nie trzeba, bo słychać ten zacinający deszcz ) trudno sobie wyobrazić, że było tak pięknie. Myślałam o lecie tego roku , że to taki bonus – nacieszyć się, nasycić i wspominać. Wiedziałam i wszyscy przecież tutaj to wiedzą, że to tylko chwila. Nasyciłam się, nacieszyłam, ale też… przyzwyczaiłam.
Teraz więc tęsknię bardziej niż jakby nie było tego pięknego irlandzkiego lipca 2013.