Nie poddaliśmy się

Prawie 3 godziny  trwały poszukiwania kolejnego lotu połączone z odwoływaniem hotelu, odwoływaniem samochodu, ubezpieczenia i co tam jeszcze nie wiem.

Jak udało się znaleźć samolot, to wypożyczalnia nie miała swego oddziału w danym mieście, jak nie miała oddziału to przepadała kaucja i całe ubezpieczenie. Tego najwyraźniej Lechu nie chciał. Prężył się więc na lotnisku z telefonem, ja pilnowałam walizek, bo wiedziałam, że co jak co, ale na pewno nie pakowałam ich na darmo. Maja cała w słuchawkach i muzyce, a Leon froterował podłogę, strzelał, biegał, ogólnie nic się nie stało, jakby już miał zabawę.

W końcu udało się dopasować lot z samochodem, naszymi biletami powrotnymi, tyle tylko że następnego dnia i do Malagi.  Tyle tylko nie było też takim tylko, bo to ok 200km dalej niż pierwotnie mieliśmy lądować, więc Sierra Nevada oddaliła się.

Najważniejsze, że nadal w stronę słońca.

Teraz zabraliśmy jeszcze nasz samochód z parkingu, na którym miał stać tydzień a wyjeżdża po 5 godzinach.  Zabieramy, ale jutro go odstawimy znów na ten sam bilet. Udało się załatwić szybko. Nikt tak dobrze cię nie zrozumie jak Irlandczyk. Podniosła się belka, wyjechaliśmy.

– Jeszcze co z sąsiadami – pyta Leon – powiedziałem że lecimy do Hiszpanii.

– Powiedz, że już wróciłeś, a jutro znów lecisz. Szybki jak Flash 😉

– Albo że Samsung 7 na lotnisku wybuchł.

– OK!!!

Następnego dnia dolecieliśmy do Malagi. Costa Del Sol – Wybrzeże Słońca 😀3 4 7 6 8 5Córeczka tatusia….w każdej chwili, ale żeby aż tak???  Robiłam zdjęcia na tej plaży, ale dopiero teraz, gdy je przeglądam widzę, że oni nawet w jednym rytmie buty ubierają. 11a 10a 9a

Salou

Salou było  tak  nieznośnie  gorące   za  dnia, że nie  dawaliśmy  rady. Pamiątkę po całym dniu  na  basenie mam  do dziś. Moje ramiona  po  oparzeniu słonecznym są całe w piegach. Peelingi,  cytryna, kremy wybielające – może troszkę zadziałały, ale tylko troszkę. Pamiątka z Salou została. Biegałam za dziećmi z kremami, wskakiwały do wody, wyskakiwały, kremowałam, znów wskakiwały. O sobie zapomniałam w pewnym  momencie, bo to  był taki szalony dzień, tyle ludzi i te moje biegające dzieci. Na plażę chodziliśmy po 10 wieczorem, wtedy było przyjemnie ciepło. W ogóle w Salou bardzo kwitło życie nocne. Do późnych godzin.

Salou by Night

s2 s1