Zdaje się, że to ostatni taki wieczór po pięknym lecie tego 2018 roku. Lecie, które zmieniło oblicze Irlandii. Zielona wyspa tego lata była żółta. Żółty był nawet alert pogodowy i obowiązywał w związku z suszą w całej Irlandii 😀
W tym roku mieliśmy alertów pogodowych już trochę, a to z powodu zimy i tego że spadł śnieg, ze dwa z powodu wichury a nawet huraganu i ten, o którym wyżej z powodu ….pięknego lata.
Na zdjęciach las w okolicy Glasson, grzybów w nim ni ma.
Newcastle HouseLetni spacer w lesie, którego już za chwilę może nie być, bo właśnie tutaj powstanie coś takiego. Rozumiem, że trochę lasu będzie trzeba wyciąć. Więc spacerujemy póki można.
Pozazdrościć można Dublińczykom, że Dublińczykami są. Czegóż to oni nie mają. Piękne wybrzeże, morze, góry i doliny, lasy, parki i ogrody. Wszystko na wyciągnięcie ręki, piękne popołudnie można spędzić to tu, to tam. A dla mnie – wszystko to bliskie na weekend.
Góry Wicklow i szlak turystyczny Wicklow Way. Cały szlak ma 129 km, zrobiliśmy jego część jak na razie, na dodatek ze szlaku zboczyliśmy. Na szczęście zboczyliśmy w dobrą stronę i mamy się dobrze. Ale wcale tak nie musiało być. Po wybraniu tej złej strony czekałby nas piękny zjazd po klifie i ewentualna śmierć. Także proponuję trzymać się zawsze wyznaczonych, oznaczonych tras!
Po wschodniej stronie Gór Wicklow znajduje się Great Sugar Loaf. Idealna nazwa do tego co można zobaczyć – jakby cukier się rozsypał. Troszkę cukru, bo wysokość Great Sugar Loaf to 501m n.p.m. Mimo to jest świetnie widoczna, z rozpoznawalnym stożkowym kształtem i pożądana na niedzielne zdobywanie dla mieszkańców Dublina i okolic. Góra była punktem orientacyjnym dla wszystkich podróżujących wzdłuż wschodniego wybrzeża, w tym pielgrzymów i uczonych w drodze do i z klasztoru Glendalough.
Łatwa góra z szeroką, wydeptaną autostradą. Na sam koniec ostre podejście, bloki skalne coraz większe (kwarcyt osadowy,kambryjski) trzeba być ostrożnym, przez chwilę potrzebne są obie ręce, aparat chowam do torby. Przy schodzeniu tak samo, górna stroma część wymaga ostrożności i pohamowania niepohamowanych zazwyczaj dzieci 😉
Ze szczytu widać pięknie. Morze, góry, Dublin, inne miasteczka, a przy dobrej widoczności za morzem Walię. Widoki to jedno, a opowieści Justyny Kosmulskiej to drugie co uprzyjemnia czas. Trochę za nią nie nadążam, ale tym bardziej to lubię 😀
W Kilmacanogue zatrzymujemy się na śniadanie. Co za cudne miejsce – wystrój, smaki, kolory. Fern House, Sugar Tree Cafe – Avoca Kilmacanogue, gorąco polecam!
„Odczytywał sobie hiszpańską gazetę (…) lub newyorskiego „Heralda” (…) i szukał w nich wiadomości z Europy. Biedne stare serce! Na tej wieży strażniczej i na drugiej półkuli biło jeszcze dla kraju…”
Ahhh, latarnię…irlandzką moje dzieci widziały, nie jedną. A teraz czas na Latarnika, Sienkiewicza, ale one jakoś niechętne. Młode są i żyją tylko chwilą. Tu i teraz. Ich prawo, ale w tygodniu czytanie Latarnika zorganizuję 😀 Nie mogę się doczekać.
Jeśli tylko uda się, by słońce przebiło chmury nad Irlandią, wtedy jest to jeden z piękniejszych krajów. Przestrzeń, zieleń (w słońcu jest taka soczysta), falujące wzniesienia na horyzoncie, sympatyczne owce przy drodze. Tak, one są takie sympatyczne. Ustawiają się wzdłuż jezdni, beczą. Bardzo sympatyczne stworzenia.Z pogodą nie jest idealnie, ale polujemy na nią. Udało się i tym razem. Kolory Irlandii, wspaniały krajobraz, spokój i nastrój w Ballycroy National Park.Czekamy wcale nie za długo, imponująco zagania taka mądra psiunia, Border Collie.
Z całej siły wierzę, że Olek Ostrowski trzyma się gdzieś dzielnie i że wyjdzie z tego cało. To doświadczony himalaista, narciarz i goprowiec – jest nadzieja, że jeszcze żyje.
Maja niezniszczalna i silna zawsze z przodu, odpoczywa z uśmiechem na twarzy, za chwilę wstaje i znów jest z przodu. Ojciec pod obciążeniem, ale jak najbardziej daje radę, ja swoim tempem, może i na tyłach, ale do góry. A Leon – zmęczony za nas wszystkich. Chociaż kroku samodzielnie jeszcze nie zrobił – wycieńczony do granic. Schronisko Odrodzenie
Ze mną można tylko pójść na wrzosowisko I zapomnieć wszystko: Jaka epoka, jaki wiek, jaki rok, jaki miesiąc, jaki dzień I jaka godzina kończy się, a jaka zaczyna
Ze mną można tylko w dali znikać cicho… Ed Stachura
Kupujemy w tym roku po 3 jajka w kartonikach na dziecko (ten najbardziej popularny rozmiar tj. ok 130-170g). Rodzina z dwójką dzieci kupuje więc 6 jajek, z trójką 9 jajek itd. Każde dziecko będzie musiało znaleźć 3 jajka. Można zabrać dodatkowo po kilka tych malutkich jajeczek, czy zajączków, kurczaczków czekoladowych w kieszeń i na bieżąco podrzucać w krzaki.
Spotykamy się u nas o 14pm w Niedzielę Wielkanocną. Wrzucimy jajka do jednego worka – dyskretnie, by maluchy naprawdę miały poczucie, że znajdują je później w lesie zostawione przez Zająca. Pojedziemy nie dalej niż 15 minut od Athlone.
Dobrze, by każde dziecko miało koszyczek do zbierania swoich jajek. Jeśli nie będzie miało będzie problem z trzymaniem znalezionych słodkości. Przed nami będzie kawałek do przejścia – obszar Natura 2000.
Do miłego!Zajączki 2015 dokonane 😉 Jeśli chodzi o pogodę, mamy do niej szczęście!
Mały ogród, a wielkie przeżycie. Pośród japońskiej roślinności pełno jest kamiennych ścieżek, strumyków, wzniesień i mostów.Wszystkie te elementy zostały użyte do tworzenia miniaturowych obrazów przyrody typowych dla Japonii.
Wędrówka przez ogród, jest metaforą wędrówki człowieka przez życie. Podróżnik rozpoczyna swoja drogę przechodząc przez Bramę Zapomnienia, by następnie wejść na szlak szlak wiodący od narodzin do śmierci. Ścieżka, z symbolicznymi nazwami miejsc odnoszących się do do różnych etapów życia jak Tunel Ignorancji, czy Most Małżeństwa, prowadzi go w głąb kwiecistego ogrodu. Podróż dobiega końca na Wzgórzu Żałoby, gdzie człowiek kładzie się na spoczynek w cieniu cedrów- „płaczących drzew”. Stamtąd jego dusza odchodzi przez Bramę Wieczności.
Poruszamy się zaplanowanym szlakiem i czasem, jak w życiu skręcamy na ścieżkę, która prowadzi donikąd, albo jeszcze gorzej… Tutaj symboliczna przepaść dokładnie zabezpieczona, więc bez obawy – w tym ogrodzie możecie błądzić do woli i bez konsekwencji. Spacerując ścieżkami ogrodu japońskiego, nie można nie mieć refleksji na temat naszej własnej drogi. Dzieci z radością wbiegły na Wzgórze Nauki, i prawie chciały wpaść do Studni Mądrości.
Bardzo ciekawa koncepcja ogrodu, bardzo piękna roślinność i świetnie spędzony czas!
Apparently Spain, in fact the United Kingdom. We cross the border and suddenly everything is exactly the same as in England – shops, bars, fish & chips, phone booths, English. All but the weather is English. Only the weather barrier on the border has not stopped – the weather is perfect – Spanish! Gibraltar.
Niby Hiszpania, w rzeczywistości Wielka Brytania. Przekraczamy granicę i nagle wszystko jest dokładnie takie jak w Anglii – sklepy, bary, fish&chips, budki telefoniczne, język angielski. Wszystko oprócz pogody jest angielskie. Tylko pogody szlaban na granicy nie zatrzymał – pogoda jest doskonała – hiszpańska!
Gibraltar jest w całości terytorium zależnym od Wielkiej Brytanii o szerokiej autonomii i niezależności. Posiada własny rząd oraz konstytucję i zaliczany jest do rajów podatkowych. Jak przyjemnie jest na Main Street, właśnie z tego powodu. Zapachy z licznych perfumerii kuszą, kremy, balsamy, wszystkie flakoniki takie luksusowe, piękne i tylko te ograniczenia, które wciąż obrażone stoją przed sklepem. Niby mówią rób sobie zakupy, a jednak stoją na zewnątrz i nerwowo przestępują z nogi na nogę. Niby wyposażyły mnie w wakacyjną kartę (z ustnym zapewnieniem – bez limitu), a zaglądają przez szybę wystawy i usta otwierają szeroko, wyraźnie wymawiając – D Ł U G O J E S Z C Z E ? ? ? ? ? ? ? ? Nigdy nie udają mi się zakupy w takich warunkach. Wychodzę ze sklepu z niczym, a tam czekają te głupio-zdziwione miny, że dlaczego nic nie kupiłam? Czas płynie dla nas zupełnie inaczej w takich chwilach. Wpadam w czarną dziurę jak tylko wchodzę do sklepu. To musi być załamanie czasu – dla mnie przyśpiesza, dla nich zwalnia.
Wracając do Gibraltaru. Ten skalisty półwysep leży na południowym wybrzeżu Półwyspu Iberyjskiego na styku Morza Śródziemnego i Oceanu Atlantyckiego. Większość powierzchni tego mikropaństwa zajmuje charakterystyczna, monumentalna Skała Gibraltarska. To wapienny masyw górski – 426 m n.p.m Z jej szczytu rozciąga się niesamowity widok na Cieśninę Gibraltarską i góry Atlas w Afryce.
Gibraltar graniczy na lądzie z hiszpańskim miastem La Linea de La Concepcion , od którego oddziela je zdemilitaryzowana strefa neutralna, gdzie wybudowano pas startowy gibraltarskiego lotniska. Pas przecina ulica, która zostaje zamykana w momencie startu i lądowania samolotu. Przez pas (czyli jednocześnie ulicę) trzeba przejść, by dostać się do Gibraltaru.
Magot – silna małpa. Żyje w Afryce Północnej, niewielka kolonia jest sztucznie utrzymywana na Gibraltarze. Gatunek narażony na wyginięcie. Ląd widziany na horyzoncie to Afryka. Od afrykańskiego kontynentu dzieli Gibraltar zaledwie 14 kilometrów. Gibraltar Botanic Gardens St. Michael’s Cave No cóż, kochamy podróżować ! Czasem ciężko zakończyć dzień na własnych nogach, ale rano będzie znów od nowa, pełnia sił i wycieczka w nieznane 😀
Well, we love to travel! Sometimes it is hard to finish the day on their feet, but in the morning will be again from scratch, full of strength and trip into the unknown
Wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO, Grobla Olbrzyma jest dowodem na to, że natura jest niesamowitą artystką z ogromną i nieograniczoną wyobraźnią.
O istnieniu tego miejsca wiedziałam od lat, a że mam bzika na punkcie symetrii, w życiu codziennym, w architekturze, przyrodzie, tym bardziej zdjęcia Grobli Olbrzyma oglądane w albumach zachwycały.
The Giant’s Causeway to oryginalna formacja skalna na północno-zachodnim wybrzeżu Irlandii Północnej, w hrabstwie Antrim. Niespotykaną strukturę tworzy ponad 37 tysięcy bazaltowych kolumn o tak regularnych kształtach, że wydają się być dziełem człowieka.
Skały powstały w wyniku wybuchu podziemnego wulkanu prawdopodobnie 60 milionów lat temu. Lawa została wypchnięta na powierzchnię ziemi przez szczeliny w gruncie i płynęła wartką rzeką w kierunku morza. Gorąca ciecz ochłodziła się bardzo szybko i zastygła, tworząc bazaltowe graniastosłupy, najczęściej o podstawie sześciokątnej.
Na świecie podobne bazaltowe kolumny występują w Devils Postpile National Monument w amerykańskim stanie Kalifornia i w jaskini Fingal’s Cave w Szkocji. W Polsce podobne formy skalne występują na Kamiennej Górze w Lubaniu.
Szlakami The Royal Canal Way w przedostatni dzień 2014 roku.
XVIII-wieczna budowla irlandzkiego przemysłu – The Royal Canal. Najszybsza, najtańsza i najlepsza na tamte czasy droga transportu w Irlandii. Czasy się zmieniały, transport wodny wyparła kolej itd. Kanał stracił moc przemysłową, okazał się zupełnie zbędny. Zniszczony, porośnięty, przez niektórych traktowany jak wysypisko śmieci, doczekał się w końcu swojego drugiego życia. Irlandia postanowiła odrestaurować swoje historyczne drogi wodne i w 2010 roku oddała do użytku oczyszczony i odnowiony kanał. Wzdłuż niego ciągnie się przyjemna trasa piesza Royal Canal Way. Kanał jest przejezdny na całej swej długości i spełnia się jako atrakcja turystyczna z licznymi śluzami, mostami, budkami dróżnika,bogatą fauną i florą.
Latem jest dla nas idealny na kajak (zobacz tutaj), zimą – tak jak w nasz przedostatni dzień roku – na długi spacer.
Tak jak pisałam o Croagh Patrick poprzednio – góra zatłoczona. Piękna jak to góra, widoki z niej piękne wyjątkowo, zwłaszcza, że pogoda dopisała i widać było całą Zatokę Clew i 365 zielonych wysepek, tyle co dni w roku. Pięknie, ale jeszcze raz pomarudzę – za dużo ludzi. Na szlaku pety (dosyć egzotyczny widok w górach), co oznacza, że nie wszyscy wchodzący to miłośnicy gór. Po pierwsze, bo w górach się nie śmieci, po drugie palacze raczej szansy na wiele nie mają – zadyszka i takie tam niewydolności. Za to my z dobrym czasem dotarliśmy. Na górze nasz własny polski- athloński ksiądz odprawił Mszę. Schodziliśmy z nowymi siłami. Szybko i lekko.
Croagh Patrick – na jej szczyt prowadzi wyjątkowo zatłoczony szlak. Św. Patryk, patron Irlandii wg wierzeń spędził tu czas postu w 441r. Legenda jest okazała, mówi też o tym, że przepędził wtedy wszystkie węże z wyspy. Może to się zgadza, węży nie widziałam w Irlandii. Nic legenda nie mówi o pająkach 😉 a szkoda. W każdym razie na pewno ich nie przepędził.
Dziś na Croagh Patrick pielgrzymują wierni, stąd ten tłum.Trzy lata temu zawróciłam w połowie drogi. To był mój drugi raz. Pierwszy raz zawróciłam 21 lat temu w Tatrach. W Tatrach ze strachu, na Croagh Patrick ze zmęczenia, bo byłam zmęczona tego dnia zanim zrobiłam pierwszy krok. Park pamięci ofiar Wielkiego Głodu u podnóża góry.
Pomnik autorstwa Johna Behana. Dziobem wskazuje rozciągający się na zachodzie Atlantyk. Jest to ogromna metalowa rzeźba, odsłonięta w 1997 roku. Upamiętnia jedną z najstraszniejszych tragedii w dziejach Irlandii — wielki głód w latach 1845-1850. Żaglowiec i szkielety symbolizują zjawiska najbardziej charakterystyczne dla tamtych koszmarnych czasów: śmierć i masową emigrację.