Lechu wrócił i obdarował nas prezentami- nic wielkiego, raczej drobnostki, ale bardzo cieszą, bo nas cieszą małe rzeczy, taka to wrodzona skromność 😉
Ja dostałam świeżutkie miesięczniki dla kobiet, na grudzień, kilka i każdy gruby – z 200 stron. Nie spotkałam jeszcze na polskim rynku, na innym (irlandzkim)* też nie, kobiecego miesięcznika z tekstami, które by imponowały. Przeciwnie, to głupie teksty i mam ubaw czytając tą feministyczno – tęczową propagandę dla rzekomo nowoczesnych kobiet. Felietony p. … okraszone rysunkami z „nowoczesnym przesłaniem” p. … plus ekspertki polskiej rzeczywistości, a w tej roli artystki polskich scen- nie będę się pastwiła, wiadomo o kogo chodzi, na każdym marszu „o wolność” w pierwszych rzędach obecne, każdą pszczołę i meduzę chroniące i macicę własną chroniące przed pasożytem dzieckiem. Bliżej świąt zatroskane o karpia.
Mamy więc teksty jak nie męczyć się z nim i przerwać to szybko, bo mamy prawo (my kobiety), jak romansować w pracy i cieszyć się tym stanem, bo mamy do tego prawo, jak rozwieść się znów po 60-tce, bo nigdy nie jest na to (szczęście) za późno i mamy prawo. Jak zakochać się po raz piąty i po raz szósty tym razem w NIEJ! Mamy prawo, jesteśmy takie wolne i ….swawolne. Swawolne to już od siebie dodałam = sarkazm jakby jakieś wątpliwości były. Jest wprost rozkosznie!
Po co mi więc te gazetki, a dlaczego cieszą???? Tego to ja nie jestem pewna….są kolorowe z pięknymi reklamami, ciekawostki kosmetyczne, ładny papier, modowe inspiracje – cieszą i już! Są tańsze niż biżuteria, a też maja połysk, szczególnie okładki. Głupia jestem ….ale nie aż tak by uwierzyć w to, co przeczytać w nich mogę. Czytam wszystko i kwestionuję wszystko.
*irlandzkie kobiece gazetki nie silą się na tandetne teksty, maja tylko zdjęcia pięknych kobiet, reklamy pięknych ciuchów, perfum i biżuterii. Tekstu jest tyle co podpis pod zdjęciem.