Kolejna dżinsowa sukienka

Kolejna sukienka dżinsowa, której wcale nie szukałam, przyciąga mnie jak magnes..neodymowy. Wybrałam się tylko, w poszukiwaniu upominku.  Później do drogerii. Tam to już całkowicie zawrót głowy, perfumy, flakoniki, która kobieta tego nie lubi?  Wracam już i nie wiedzieć czemu jeszcze jeden sklep mnie zaprasza, i tam ta sukienka. Dżinsowa, podobna do tych, które już mam. W ogóle mi nie potrzebna, ale ładna. Dokładnie to by była trzecia szmizjerka. Nie trzecia dżinsowa sukienka, ale trzecia dżinsowa szmizjerka. Kolor, krój – to samo, więc czemu chcę ją mieć?? Jakieś subtelności ją różnią od poprzednich, jestem wrażliwa na te subtelności. Do tego tak rewelacyjnie skrojona, czuję się w niej jak bez niej. Ekspedientka pyta czy mam kartę klienta, mam, proponuje mi kod do karty, by 10 procent obniżyć cenę. 10 procent to jak ta landrynka przy kasie, nie robi na mnie wrażenia, ale widzę, że i jej zależy bym sukienkę kupiła. Lechu też mnie zawsze upomina, że wolałby mniej szmat, na rzecz dobrych rzeczy. No i właśnie ta sukienka jest bardzo dobra.  Kupić nie kupić ? Oto jest pytanie. Trudniejszych pytań na dziś nie mam 😉

Oto ona.tommy

Dżinsowa sukienka

Na fali szerokiej, medialnej i międzykontynentalnej dyskusji o sukience, niebieskiej czy jak niektórzy widzą  – białej,  będę o sukience pisała też.dress1

Po pierwsze, bo właśnie ta medialna sukienkowa wrzawa, po drugie, bo taką ostatnio zobaczyłam, cudnej urody sukienkę dżinsową w sklepie. Tutaj problemu z kolorem nie może być,  jest dżinsowa, więc niebieska, indygo, nie ma dyskusji.

Nie przytargałam jej do domu, bo małżonka strasznie w styczniu  nadenerwowałam. Wyprzedaże były takie piękne i nie mogłam obojętnie koło tego przejść :)    Znosiłam za połowę ceny z wypiekami na twarzy i owa „połowa ceny” była motorem napędowym następnego zakupu.  Kupiłam za połowę ceny, czyli zaoszczędziłam, a nawet potrafiłam się zapędzić i bronić tezy, że zarobiłam. No przecież to jest bardzo logiczne – zarobiłam tyle, o ile więcej bym jeszcze w grudniu na tą samą kieckę wydała. 😉

Wracając do sukienki dżinsowej cudnej urody – została w sklepie, ale też w mojej głowie i przez to, że o niej myślę, czy aby na pewno jej nie kupić przypomniała mi się historia pewnej dżinsowej sukienki z lat 80-tych.

Pamiętam moje myśli, odczucia i działanie tamtego dnia. Miałam  11 lat,
był marzec i nadchodziła wiosna.  Z tej okazji, jak co roku w naszym mieście, był pochód i topienie Marzanny. Wydarzenie obowiązkowe i bardzo oczekiwane. W pochodzie brały udział wszystkie szkoły, co przekładało się na ciekawe spotkania, wymiany spojrzeń, a czasem nawet owocowało większymi międzyszkolnymi przyjaźniami – bardziej tymi gdzie spotykają się dwie różne płcie.

Nie wiem jak to wyszło, że moja klasa nie zrobiła jeszcze Marzanny. W dzień pochodu musieliśmy ją skroić naprędce.
Dosłownie skroić,  bo korpus był krojony z prześcieradła, szyty, wypychany – na kiju od miotły osadzany, głowa, kończyny tak samo, a na koniec…..  postanowiliśmy,   że Marzanna  będzie ładna. Nie jak zazwyczaj straszydło ze starych szmat. Tym razem miała być inna.
Otworzyliśmy szafę z ciuchami ….mojej mamy….(jeśli wcześniej nie wspomniałam, że zaprosiłam na robienie Marzanny klasę do domu, to teraz już wiadomo).  Pamiętam  ścisk w niej panujący, było w czym wybierać. Wybrałam dżinsową sukienkę, nie pamiętałam, by mama ją często nosiła.   Marzanna wyglądała świetnie. Na koniec pochodu między guziki sukienki wstawiliśmy świeczkę, zapaliliśmy i chlup ….Marzanna popłynęła.

Brak sukienki mama zauważyła nieoczekiwanie szybko, ale to chyba nie było coś fajnego, bo nie pamiętam tak dobrze, co wtedy czułam (wyparcie wg Freuda)   Miło nie było. Okazało się, że sukienka była zagraniczna, piękna i za dolary.

Jako stylistka Marzanny byłam przeszczęśliwa  😀 i do tej pory kocham dżinsowe sukienki.

dress2

JKM

Jestem wielką fanką jego występów, nie ze wszystkim się zgadzam, ale tych spornych tematów zostało naprawdę może kilka. Reszta idealnie logiczna, dopracowana i wyliczona. Przed chwilą usłyszałam o kobiecie, która dziś zostawiła 4 letnie dziecko w  samochodzie na parkingu. Dziecko dzięki  czujnym i myślącym  ludziom uratowane, matki nie było ponad  godzinę, a w Polsce lato. Głupie baby przecież są. Bez poprawności politycznej to ujęłam, jakże modnej dzisiaj. Rzygać mi się chce od tej poprawności politycznej. No więc głupie baby są, niech będą, i takie przecież mogą być matkami. Oprócz inteligencji, po której tylko echo, jest jeszcze INSTYNKT. Więc ta durna baba co zostawiła 4 letnie dziecko w zamkniętym samochodzie ponad godzinę – nie wiem co z nią???? Kobieta rodzi dziecko i  nie musi czytać jeśli nie chce, nie musi się uczyć jeśli nie chce – ma instynkt i wie jak dbać o maleństwo! Zwierze potrafi zadbać o swoje potomstwo!

Dlaczego zaczęłam od JKM? Otóż, tej kobiecie grozi za to, co zrobiła kilka lat więzienia lub kara grzywny. Słucham tego i myślę – a to dziecko biedne – nie dość, że ma durną matkę, to teraz mu jeszcze ją zamkną. A co winne to dziecko, że bez matki ma być???? Kara chłosty, którą proponuje JKM jest tu IDEALNA!!!!!  IDEALNA!!!!  Takie powinna dostać baty, że już nigdy dziecka by nie zostawiła w samochodzie. Argumenty, że to metoda ze średniowiecza (takie często się słyszy) obrażają średniowiecze!korwin mike

Kij w mrowisko

„ŻYCIE JEST KOMEDIĄ DLA TYCH, KTÓRZY MYŚLĄ, TRAGEDIĄ, DLA TYCH KTÓRZY CZUJĄ”  –  fantastyczne zdanie!      Póki co, na dziś wieczór zapowiada się u nas tragikomedia. Na początku była tylko komedia. Słyszałam od jakiegoś czasu o piosence „My Słowianie” i o tym, że Polacy właśnie ją wybrali na Konkurs Eurowizji. We wtorek kiedy Eurowizja się zaczęła,a Maja zainteresowała się tym konkursem piosenki, posłuchałam i obejrzałam teledysk. Gdyby ta „sztuka” mogła pozostać w Polsce, nie miałabym  nic przeciwko. Można nawet by było potraktować, że my Polacy sami z siebie się  śmiejemy, mamy dystans do siebie. Niestety we wtorek wiedziałam już , że będziemy śpiewali i oznajmiali całej Europie, że Słowianki są najlepsze, bo  mama im w genach dała duże cyce i jeszcze nauczyła dobrze nimi poruszać. I jeszcze raz posłuchałam, i nagle w tej bezsilności, jak światełko w tunelu uratowała mnie myśl, jak dobrze, że nikt poza Polakami nie zrozumie słów. W czwartek wieczorem znów oglądaliśmy Eurowizję i………. nagle okazało się, że zaśpiewają też po angielsku. Mój plan, który zakładał, że będą śpiewali po Polsku, urodził się w wyniku silnego stresu. Przyjęłam go od razu w samoobronie, i nie myślałam, że jest inna możliwość. No i zaśpiewali. Zapłonęłam. Na interaktywnej scenie (nota bene wspaniała scena i brawa dla  tegorocznych gospodarzy) fragmenty teledysku – czyli cyce i kołysanie cycami, czyli to co my słowianki potrafimy najlepiej. Jessssuuuu! Myślałam, kto  głosował, jak można?  Wiem, wiem -jest jakiś procent ludzi,  których największą wartością życia są falujące, wypływające cyce,do tego nadęte usta- bo to zawsze gratis do tych piersi dokładają- no grzechem by było nie skorzystać, jeszcze doklejony paznokieć i pełnia szczęścia. Ale przecież to tylko część Polski, a gdzie reszta?  Reszta chyba nie zajmowała się na czas Eurowizją, i mogę mieć do siebie o to pretensje. Byłam przekonana, że już zaśpiewali, że po angielsku nawet,  że to  już się wydarzyło – zapomnimy szybciutko. Usłyszałam POLAND, ………………Tragikomedia więc trwa. Tylko Leon zadowolony i wykrzykuje, że jemu się podoba. Jeszcze go nie skreślamy ostatecznie 😉 to jeszcze jego okres pregenitalny – ewolucja libido trwa i mamy nadzieję ewoluuje.pinokio

Chanel No. 5

Kupiłam sobie czasopismo kobiece. Artykuły w tym czasopiśmie podobały mi się kiedyś, dawno.  Z pasją  czytałam. I cały miesiąc czekałam na nowy numer. Wszystko, co tam wtedy przeczytałam wydawało  mi się takie nowoczesne, każda strona była  powiewem wielkiego świata,  nieosiągalnego dla mnie. Mieszkałam w miasteczku i ogarniałam jego  26 tysięcy mieszkańców. Wszystko było znane, zwykłe, kilka razy odwiedzone, stare i zaściankowe. A co miesiąc czytałam  o innej modzie niż ta, którą widziałam na moich ulicach, o centrach handlowych, które zaczęły powstawać tam, a jeszcze długo, długo nie było ich u mnie, o innych kobietach,  niezależnych i samowystarczalnych…….. Zmieniło się, kiedy wyjechałam do Wrocławia.  Dużego miasta, z klubami, koncertami, kinami i wciąż nowymi twarzami na mieście. Kiedy stałam się częścią takiego świata, przestałam mieć na jego punkcie obsesję. I w końcu mogłam przestać chłonąć bezkrytycznie wszystko to, co  wchłonął papier w warszawskiej drukarni.  Najpierw zauważyłam partykularny charakter pisma, artykuły zaczęły mnie drażnić. Dziś jeśli czytam, to tylko by się przekonać, że nic się nie zmieniło.  A dlaczego w ogóle zaglądam?? Szata graficzna mnie uwodzi, zawsze mnie uwodziła, artykuły o modzie, nowinki kosmetyczne, zdjęcia produktów – tak, to lubię……A cała ta ideologia gender – do śmieci.

DSC_3055-mchanel-nr5-017m chanel-nr5-004-mDSC_3085m DSC_3088m

Szkolnictwo

Jakiś czas temu usłyszałam o zmianach w  polskim szkolnictwie. Zmianach  programowych. Często i gęsto o tym rozmyślają, wciąż tylko chcą lepiej i lepiej. Tak dobrze chcą, że zmiany  „na lepsze” są każdego roku. W rezultacie brat nie może przekazać rok młodszej siostrze książki,  bo oto zmiana i siostra potrzebuje nowej książki. Całego zestawu oczywiście potrzebuje.  Ale zmiana, o jakiej niedawno usłyszałam nie daje mi spokoju. Nie mogę doszukać się przyczyny????  Mianowicie Mickiewicza chcą zastąpić Agatą Christie! Ba!  Chodzi o „PANA  TADEUSZA”

Na zdjęciach majowy bez z przed 2 lat. Bardzo musiałam się naszukać w Athlone i okolicach bzowego drzewka bezpańskiego. Od tamtego czasu co roku je odwiedzam. I obrywam do pnia.DSC_4216-mp bezowa-Maja-027-Edit-m bez-w-wazonie-015m DSC_4207-Edit-mp DSC_4217-Editm bez-w-wazonie-011mp

Soyka

W maju „prawie”  pojechałam na koncert Marka Knopflera promujący jego nową płytę „Privateering” – płyta wspaniała, ale nie mieliśmy co z dziećmi zrobić. Koncert był chyba w Szkocji i dwa dni nam były potrzebne.  Nie pojechaliśmy, ale  może dobrze, bo to dla mnie za mocna dawka emocji. To mój najwspanialszy muzyk, artysta, na samą myśl, że jestem na jego koncercie płakać mi się chce. Oprócz płakania, jakieś szaleństwo we mnie wstępuje, rozsadza mnie ta radość i … nie wiem co robić to płaczę, wyję i przeklinać mi się  chce i ogólnie nie radzę sobie z  tym nadmiarem szczęścia.

Niedługo w Dublinie Soyka ma koncert. Może uda się upchnąć gdzieś dzieci. Na Soyki koncertach byłam trzy razy – wszystkie na początku lat 90-tych, wszystkie  z Yaniną Iwańskim. Było wspaniale – dawali z siebie wszystko, pot się lał po  czołach. I znów się obawiam, bo chciałabym  usłyszeć utwory z „Acoustic”, „In Concert” ale czuję znów to trudne do wyrażenia szczęście, wspomnienie czasów gdy mieliśmy po 19 lat. Będę ryczała jak głupia, bo to moja muzyka. Ale chcę!   Na miły Bóg…….

Tacy byli wtedy a ja rozkładałam utwory na czynniki pierwsze. Nie zasnę dziś za szybko 😉

Play it again
The pain is insane
but you are mine
you are mine

 

Życie poczęte

A jakby wam moje drogie Dzieci przyszło na myśl kiedyś,  że życie w brzuszku to nie życie, i że to nie jest jeszcze człowiek, to zobaczcie sobie zdjęcie i policzcie jeszcze raz wszystkie paluszki – już wtedy jest ich tyle ile trzeba! Zresztą same stwierdziłyście, że to dzidziuś jest i ta spontaniczna reakcja, niech będzie waszą prawdą o życiu. JEDYNĄ!LONDYN--marzec--2011m

Dla zdrowia

Śniadanie dobre dla zdrowia. W  tym przypadku było to późne śniadanie, ale dla zdrowia – fizycznego i psychicznego. Kanapka dla zdrowia fizycznego była skomponowana doskonale. A najbardziej szczęśliwa byłam, że zjadłam jej tylko tyle ile dostałam, czyli całkiem mały kawałek (to co widać na zdjęciu jadły trzy osoby)  Mój kawałek był  przepyszny i zupełnie wystarczający, by być najedzoną. Wniosek jest taki, że dobrze by mi  zrobiło stołowanie się na mieście. W ogóle wymyśliłam, że lodówkę powinnam  mieć pustą i tylko na mieście śniadanko, drugie, obiad, podwieczorek,kolacja. Jest pięć posiłków tak, jak chciałabym jeść i bez podjadania, bo przypomnę założenie, że lodówka w  domu pusta. No i się obudziłam, niemożliwe do zrealizowania. Z mężem jeszcze bym się dogadała  co  do  pustej lodówki i jedzenia na mieście, ale  mamy dwójkę dzieci i po prostu się nie da. Zresztą lodówka to tylko metafora  a  chodzi przecież o całe jedzenie w domu. Półeczki i szufladki też  musiałyby zostać opróżnione. W każdym  razie nie ma  się co  rozpisywać. Pomysł dobry, ale nie dla mnie. Może za 20 lat będę go realizowała. Włączę sobie internet, bloga i przeczytam moje złote myśli raz jeszcze. I się zachwycę nimi 😀             A teraz druga część o zdrowiu psychicznym. Zdrowa kanapka w małej ilości sprawia, że czuję się dobrze psychicznie, bo chociaż jeszcze nie schudłam to przynajmniej od niej nie przytyłam, czuję jakbym była na dobrej drodze. Dalej idzie lawinowo jak to  u mnie, już widzę jak leciutko wkładam spodnie 38 i jeszcze potrzebuję paska. Kręgosłup nie musi nosić zbędnych kilku kg nadwagi i nie boli. Lekko odrywam się od ziemi i biegam w podskokach mój 4km trening. Jest faaajnie.   A teraz  najważniejsze – dla zdrowia psychicznego  dobrze robi  dobra wymiana…myśli. A bardzo dobra  wymiana potrafi  trzymać mnie długo!!  Dziękuję za to Sylwii !DSC_8820-Edit.jpg-m DSC_8793-m DSC_8816-Editm-ciem

Sale

Różne wyprzedaże widziałam, a właściwie sprzedaż dziś to nieustająca wyprzedaż. Lato się jeszcze nie zaczęło a już była wyprzedaż letnia itd. Kręci się ta machina. Nie będę tu krytykowała handlowców. Każdy orze jak może. Sama kiedyś produkowałam a później musiałam sprzedać produkt. Wiem jak to jest i wiem, że o Bożym  Narodzeniu myśli się już  latem. I bałwanki, które we wrześniu stoją na półkach zostawiam bez komentarza.

Albo co tam, powiem z perspektywy klienta. Co za bałwany wsadziły te bałwany na półkę obok kościotrupa, (jest wrzesień i  jeszcze Halloween będzie po drodze).  A jak już jesteśmy w temacie śmierci, krwi i najdziwniejszych pomysłów na sprzedaż, to taką oto naprawdę „zabójczą” wyprzedaż ostatnio zobaczyłam.  Za dopracowane szczegóły tego pomysłu szacuneczek! 😉

DSC_5667-Editm

Erotyk

Obawiam się, że chwilowo może być coraz więcej treści o lekko erotycznym zabarwieniu. Nie jestem pruderyjna,  odwagi  w myśleniu o naszej seksualności uczyłam  się  od  Hrabala, więc mogłoby  być  nawet  bardziej rubasznie 😉    Póki co, bardzo erotycznie,  ale  zmysłowo i  delikatnie    –    Kazimierz Przerwa – Tetmajer

Lubię, kiedy kobieta…

Lubię, kiedy kobieta omdlewa w objęciu,
kiedy w lubieżnym zwisa przez ramię przegięciu,
gdy jej oczy zachodzą mgłą, twarz cała blednie,
i wargi się wilgotne rozchylą bezwiednie.

Lubię, kiedy ją rozkosz i żądza oniemi,
gdy wpija się w ramiona palcami drżącemi,
gdy krótkim, urywanym oddycha oddechem
i oddaje się cała z mdlejącym uśmiechem.

I lubię ten wstyd, co się kobiecie zabrania
Przyznać, że czuje rozkosz, że moc pożądania
zwalcza ją, a sycenie żądzy oszalenia,
gdy szuka ust, a lęka się słów i spojrzenia.

Lubię to – i tę chwilę lubię, gdy koło mnie
wyczerpana, zmęczona leży nieprzytomnie,
a myśl moja już od niej wybiega skrzydlata
w nieskończone przestrzenie nieziemskiego świata.maki m

 

Odwieczne dylematy

Leon zaczął szkołę, ale ja  go widzę wciąż takiego  małego.  Ciągle u mnie to niezdecydowanie – poszedł do  szkoły -jak fajnie -coraz bardziej  samodzielny, coraz mniej  mnie potrzebuje. Za chwilę – ahhh to już nigdy nie  wróci, już nigdy nie  będzie miał 15 miesięcy.  Ja też  już nigdy  nie  będę miała tyle lat, ile  miałam gdy on miał 15 miesięcy. A gdyby można  było cofnąć czas -jeden raz -jedna szansa dla  każdego, do wykorzystania lub  nie. Ostatecznie  nie  wiem  czy  bym skorzystała. Coś można by było naprawić, ale po drodze  dużo  stracić. Dzieci moje mogłyby mieć nie taki kolor oczu  jak mają.  Za duże ryzyko. Nawet  tego nie chciałabym zaryzykować, bo kocham ich błękitne  oczy.DSCF4021-Editm