To dopiero jest Ps ! Leon taki radosny na portrecie-a jak było naprawdę -zobaczcie sami
Zwiedzaliśmy Katedrę w Mediolanie (Duomo). Po wyjściu z katedry szliśmy dalej. Pamiętam, że byliśmy zmęczeni. Zobaczyliśmy malarza,odwróciłam się i spojrzałam jeszcze raz na katedrę. Wiele razy mijaliśmy ulicznych malarzy, ale teraz pomyślałam, usiądziemy,odpoczniemy i będziemy mieli portret naszych dzieci na tle katedry. Fajnie! To była moja wizja, nawet pokrywała się z wizją Lecha na tę chwilę. Oczywiście od kiedy jesteśmy cztero – osobową rodziną nic nie jest takie łatwe i już na samym początku zaprotestował Leon. Niby się zgodził na portret, ale nie na pozowanie! Siedzieć nie miał zamiaru, pokazać twarzy w ogóle nie chciał, jeśli pokazał to z przerażającą wściekłością i piorunami z oczu w stronę malarza.
Oczywiście mam dystans do wybryków Leona, przyzwyczaiłam się, że lubi robić inaczej niż nasza trójka . Nawet mnie rozśmiesza jego walka o przetrwanie i przewodzenie. Stałam za malarzem i obserwowałam jak powstaje portret. Wkrótce zobaczyłam, że Leon z portretu delikatnie się uśmiecha. Cóż miał zrobić malarz, namalować tą jego wściekłość? Namalował tak by było miło. Z Majką poszło gładko. Ona jest zawsze skoncentrowana na zadaniu i cieszy ją każda chwila życia. A na koniec była jeszcze jedna niespodzianka. Okazało się, że dzieci siedzą zawieszone w próżni, a na pewno nie na tle katedry! Myślałam by dorysować katedrę, jednak ta cała chwila z portretem jest miłym, zabawnym wspomnieniem, z tym brakiem katedry, z uśmiechem,którego nie było,niech zostanie jak jest. Uwielbiam te wspomnienia. Mega kiczowaty portret wisi w domu, ale bilans jest na plus. Bilans uczuć.