Powiedziałam do dziewczyn – Usiądźcie tak, by było Wam wygodnie. I usiadły. SIOSTRY! Bardzo lubię szybkie strzały i zdjęcia, które później zatrzymują mnie na dłużej.
Archiwa tagu: portret
Pasja i siła
Wczoraj taki piękny dzień, pogoda ale nie tylko. Cieszyłam się sukcesem koleżanki, która przebiegła półmaraton – tak się cieszyłam, że jak dobiegła nie wytrzymałam ciśnienia -widziałam jej zmęczenie, pot i siłę – popłakałam się jej szczęściem. Dzisiaj za oknem Irlandia -pada , wieje, słońce nie istnieje. I Lecha nie ma. I chociaż czasem myślę, że za jego pasję to JA płacę (cena bywa wysoka) to nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej.
Odwieczne dylematy
Leon zaczął szkołę, ale ja go widzę wciąż takiego małego. Ciągle u mnie to niezdecydowanie – poszedł do szkoły -jak fajnie -coraz bardziej samodzielny, coraz mniej mnie potrzebuje. Za chwilę – ahhh to już nigdy nie wróci, już nigdy nie będzie miał 15 miesięcy. Ja też już nigdy nie będę miała tyle lat, ile miałam gdy on miał 15 miesięcy. A gdyby można było cofnąć czas -jeden raz -jedna szansa dla każdego, do wykorzystania lub nie. Ostatecznie nie wiem czy bym skorzystała. Coś można by było naprawić, ale po drodze dużo stracić. Dzieci moje mogłyby mieć nie taki kolor oczu jak mają. Za duże ryzyko. Nawet tego nie chciałabym zaryzykować, bo kocham ich błękitne oczy.
Macierzyństwo jak malowane
Nie mam natchnienia dziś na pisanie- Janowicz przegrał i jakoś mnie to wybiło. Chciałam pisać o mojej fascynacji Wyspiańskim, o ulubionej pasteli Józio Feldman -tak ją lubię i od małego jest w mojej głowie, że sama wciąż przyjmuję pozę jak Józio. Często słyszę „weź rękę, bo zasłaniasz buzię” a ja i tak wciąż ją zasłaniam. Oto kilka zdjęć dzisiejszej matki, ale z matczyną miłością jak z obrazów Wyspiańskiego.
I am not in a mood for writing today. Janowicz lost the game of tennis and that is what my problem is. I wanted to write about my fascination Wyspiański – of my favorite painting „Józio Feldman”. (about Wyspiański) I like that picture very much and from my childhood I had that in my head. These are a few photos of our modern mother but with love like the picture from Wyspiański.
Tablet
Kilka dni temu Leon zapytał, czy jadę do miasta na zakupy. Tak, pojadę dzisiaj. KochaNO maMO (tak właśnie mówi do mnie) jak jedziesz, to kup mi TABLET pliś . To było słodkie, naiwne (w dobrym tego słowa znaczeniu) dziecięce myślenie. Pogadaliśmy sobie o tym i wydawało się, że sprawa załatwiona. Dziś przychodzę do przedszkola po Leona. Ledwo go widzę, bo wszystkie dzieci jakby przyklejone do niego – ot taka chmura dzieci i w środku on – a jeszcze bardziej w środku TABLET…Mai. Wszystkie dzieci zachwycone,każda łapka na tablecie odbita i ciasteczka i jogurcik. Etui leży z boku i sama nie wiem jeszcze, czy to jest Mai tablet – trochę aż nie podobny do siebie. Teraz dopiero Pani przedszkolanka patrząc na mnie uświadamia sobie,że tej zabawki to Leon nie dostał z moim błogosławieństwem. „Ale nie upadł mi wcale,bo mocno trzymałem” kończy tą historię Leon…. czyli jest happy end ! Zdjęcia – spacer -Lough Ree, złamana noga Mai i uciekający z kulami Leon. Poza tym dmuchawce, latawce, wiatr.
Portret z Mediolanu
To dopiero jest Ps ! Leon taki radosny na portrecie-a jak było naprawdę -zobaczcie sami
Zwiedzaliśmy Katedrę w Mediolanie (Duomo). Po wyjściu z katedry szliśmy dalej. Pamiętam, że byliśmy zmęczeni. Zobaczyliśmy malarza,odwróciłam się i spojrzałam jeszcze raz na katedrę. Wiele razy mijaliśmy ulicznych malarzy, ale teraz pomyślałam, usiądziemy,odpoczniemy i będziemy mieli portret naszych dzieci na tle katedry. Fajnie! To była moja wizja, nawet pokrywała się z wizją Lecha na tę chwilę. Oczywiście od kiedy jesteśmy cztero – osobową rodziną nic nie jest takie łatwe i już na samym początku zaprotestował Leon. Niby się zgodził na portret, ale nie na pozowanie! Siedzieć nie miał zamiaru, pokazać twarzy w ogóle nie chciał, jeśli pokazał to z przerażającą wściekłością i piorunami z oczu w stronę malarza.
Oczywiście mam dystans do wybryków Leona, przyzwyczaiłam się, że lubi robić inaczej niż nasza trójka . Nawet mnie rozśmiesza jego walka o przetrwanie i przewodzenie. Stałam za malarzem i obserwowałam jak powstaje portret. Wkrótce zobaczyłam, że Leon z portretu delikatnie się uśmiecha. Cóż miał zrobić malarz, namalować tą jego wściekłość? Namalował tak by było miło. Z Majką poszło gładko. Ona jest zawsze skoncentrowana na zadaniu i cieszy ją każda chwila życia. A na koniec była jeszcze jedna niespodzianka. Okazało się, że dzieci siedzą zawieszone w próżni, a na pewno nie na tle katedry! Myślałam by dorysować katedrę, jednak ta cała chwila z portretem jest miłym, zabawnym wspomnieniem, z tym brakiem katedry, z uśmiechem,którego nie było,niech zostanie jak jest. Uwielbiam te wspomnienia. Mega kiczowaty portret wisi w domu, ale bilans jest na plus. Bilans uczuć.