Bo słonecznie, bo bez zasięgu, bo odpoczywamy!
Regularne bitwy
Tak miło jest w samochodzie z naszymi dziećmi. Na szczęście, gdy zostaną przypięte pasami bezpieczeństwa (podwójna funkcja pasów, jak się okazuje) walki ustają. Jedno z prawej, drugie z lewej – po prostu nie mają zasięgu. Wtedy zaczynają się przepychanki słowne. Na to też mamy sposób 😀 Zapuszczamy muzykę na maxa. Działa 😀
Look whoooo’s Graduating
Leon gotowy do szkoły! No tak! Potrafi zliczyć do 10 (a nawet do 15 i 19 z dużą fantazją ), potrafi pięęęęknie kolorować….potrafi też być bardzo miły i mówić miłe komplementy „Mamo jesteś taaaka cudowna i wspaniała – mogę cukierka?” -przy tym zdaniu głowę chyli na bok i ręce składa jak do modlitwy -potrafi być uroczy. Zastanawiamy się nawet czy to nie będzie jego sposób na życie.
Najmniejszy domek w Irlandii
Macierzyństwo jak malowane
Nie mam natchnienia dziś na pisanie- Janowicz przegrał i jakoś mnie to wybiło. Chciałam pisać o mojej fascynacji Wyspiańskim, o ulubionej pasteli Józio Feldman -tak ją lubię i od małego jest w mojej głowie, że sama wciąż przyjmuję pozę jak Józio. Często słyszę „weź rękę, bo zasłaniasz buzię” a ja i tak wciąż ją zasłaniam. Oto kilka zdjęć dzisiejszej matki, ale z matczyną miłością jak z obrazów Wyspiańskiego.
I am not in a mood for writing today. Janowicz lost the game of tennis and that is what my problem is. I wanted to write about my fascination Wyspiański – of my favorite painting „Józio Feldman”. (about Wyspiański) I like that picture very much and from my childhood I had that in my head. These are a few photos of our modern mother but with love like the picture from Wyspiański.
Maja
Znam oczywiście powiedzenie „jajko mądrzejsze od kury” i nawet myśle, że jest prawdziwe (o moim umiłowaniu staropolskich ,ludowych i innych myśli już kiedyś gdzieś pisałam) A więc jajko mądrzejsze ale….nie tak od razu -tak bardziej jak to jajko już jest samo kurą to wtedy mądrzejsze -na to się zgadzałam . Ostatnio córka moja burzy ten obraz- pokazuje mi drogę na życie, imponuje swoją mądrością, prostuje mój kręgosłup moralny! A przecież ona jest jeszcze naprawdę jajkiem. Zawstydza mnie i jednocześnie uszczęśliwia!!!! Moja Maja! Moje jajeczko mądrzejsze od kury!
Przedszkole Leona
Jest lato!
Nie doceniałam pięknej pogody dopóty, dopóki nie zamieszkałam w Irlandii. Było normą , że po zimie jest wiosna ,lato, jesień – ba! Bywało nawet, że do odczucia były takie pory roku jak przedwiośnie i przedzimie. Kocham Babie Lato w Polsce- ciepły wrzesień ,jeszcze liście nie spadły -pięknie i przyjemnie. Wracając do tematu – nie doceniałam tego aż okazało się, że żyję w jednej, wciąż trwającej porze roku – mniej więcej to jesień jest – ale ta raczej gorsza jesień -na pewno nie polska – złota. No więc jest wciąż jesień i jesień i wcale mnie to aż tak nie trapi, ale jak tu nagle zrobiło się lato i trwa już ponad tydzień to dopiero jest zachwyt! Wszyscy biegają energicznie – a ile o tym się mówi …i pisze Na zdjęciach włoskie upały w Tremosine ,Lombardia.
Tablet
Kilka dni temu Leon zapytał, czy jadę do miasta na zakupy. Tak, pojadę dzisiaj. KochaNO maMO (tak właśnie mówi do mnie) jak jedziesz, to kup mi TABLET pliś . To było słodkie, naiwne (w dobrym tego słowa znaczeniu) dziecięce myślenie. Pogadaliśmy sobie o tym i wydawało się, że sprawa załatwiona. Dziś przychodzę do przedszkola po Leona. Ledwo go widzę, bo wszystkie dzieci jakby przyklejone do niego – ot taka chmura dzieci i w środku on – a jeszcze bardziej w środku TABLET…Mai. Wszystkie dzieci zachwycone,każda łapka na tablecie odbita i ciasteczka i jogurcik. Etui leży z boku i sama nie wiem jeszcze, czy to jest Mai tablet – trochę aż nie podobny do siebie. Teraz dopiero Pani przedszkolanka patrząc na mnie uświadamia sobie,że tej zabawki to Leon nie dostał z moim błogosławieństwem. „Ale nie upadł mi wcale,bo mocno trzymałem” kończy tą historię Leon…. czyli jest happy end ! Zdjęcia – spacer -Lough Ree, złamana noga Mai i uciekający z kulami Leon. Poza tym dmuchawce, latawce, wiatr.
Alpy Japońskie
Najwyższy szczyt Alp Japońskich a zarazem drugi pod względem wysokości w Japonii Kita (Kita-dake) 3193 m n.p.m. zdobył Lech z grupą fantastycznych ludzi. Wspiął się na wyżyny pozostawiając mnie … nisko …(?)
zdjęcia zrobił Marek Okon http://www.marekokon.com/#About-Marek-Okon
Tenis
Lago di Garda
Nasze włoskie wakacje i upajanie się cudownymi ciepłymi wieczorami-bez kropli deszczu. Zapomniałam, że takie coś istnieje – nie padało i wiatr nie urywał głowy-niewyobrażalnie cudowne! A w dzień -upały- akurat one, to nie jest moje spełnienie marzeń, bo 40 stopniowe południa we Włoszech to nie dla mnie, ale wieczory włoskie chciałabym mieć codziennie i nie zapomnę tej rozkoszy łagodnego klimatu nad jeziorem Garda. A samo jezioro przepiękne – i jakby mało było szczęścia na raz – Alpy wkoło!
Wnuczęta
Twelve Bens
W Connemarze byliśmy nie raz, nie dwa. Niesamowita kraina przyciąga swym pięknem. Zazwyczaj skąpana we mgle, z ciężkimi chmurami i prawie zawsze rdzawa aż po horyzont Connemara jest tajemnicza i majestatyczna. Tym razem wybraliśmy się na wędrówkę szczytami Twelve Bens. Szlak, który wybraliśmy do najłatwiejszych nie należy – raczej trzeba zachować sporą ostrożność. Dużą część pasma budują łupki, bardzo ciężko zapanować nad nimi jak już jakiś się usunie. Przeszliśmy 15 km szczytami, jednak wszystkich 12 nie zaliczyliśmy. W październiku dosyć szybko się ściemnia – musieliśmy około godz 17 schodzić. I właściwie to mnie cieszy, jest powód by znów wracać do Connemary. Po zejściu – przemoczeni, zmęczeni chłopcy zostali zaopiekowani przez Kapitana Morgana, zaopiekował się bardzo czule a potem drugi… Miłego oglądania! Short walks:
Ellis trail, Time: 30 min
Dawros peninsula , Time: 1:30
Lower diamond , Time: 1:15
Lettergesh beach, Time: 45 min
Maumeen Time: 1:00
Omey Island Time: 1:00
Derryclare nature reserve. Time: 2:00
Medium hikes:
Diamond summit, Time: 3:00
Tully mountain, Time: 3:30
The Garran complex , Time: 3:30
Dougheuagh, Time: 3:00
Killary fjord, Time: 4:00
The western way, Time: 3:00
Lettergesh costal traverse, Time: 3:00
Long hikes:
12 bens North, Time: 5:00
12 bens central Time: 7:00
Maumturks North, Time: 5:00
Mweelrea horseshoe, Time: 7:00
Portret z Mediolanu
To dopiero jest Ps ! Leon taki radosny na portrecie-a jak było naprawdę -zobaczcie sami
Zwiedzaliśmy Katedrę w Mediolanie (Duomo). Po wyjściu z katedry szliśmy dalej. Pamiętam, że byliśmy zmęczeni. Zobaczyliśmy malarza,odwróciłam się i spojrzałam jeszcze raz na katedrę. Wiele razy mijaliśmy ulicznych malarzy, ale teraz pomyślałam, usiądziemy,odpoczniemy i będziemy mieli portret naszych dzieci na tle katedry. Fajnie! To była moja wizja, nawet pokrywała się z wizją Lecha na tę chwilę. Oczywiście od kiedy jesteśmy cztero – osobową rodziną nic nie jest takie łatwe i już na samym początku zaprotestował Leon. Niby się zgodził na portret, ale nie na pozowanie! Siedzieć nie miał zamiaru, pokazać twarzy w ogóle nie chciał, jeśli pokazał to z przerażającą wściekłością i piorunami z oczu w stronę malarza.
Oczywiście mam dystans do wybryków Leona, przyzwyczaiłam się, że lubi robić inaczej niż nasza trójka . Nawet mnie rozśmiesza jego walka o przetrwanie i przewodzenie. Stałam za malarzem i obserwowałam jak powstaje portret. Wkrótce zobaczyłam, że Leon z portretu delikatnie się uśmiecha. Cóż miał zrobić malarz, namalować tą jego wściekłość? Namalował tak by było miło. Z Majką poszło gładko. Ona jest zawsze skoncentrowana na zadaniu i cieszy ją każda chwila życia. A na koniec była jeszcze jedna niespodzianka. Okazało się, że dzieci siedzą zawieszone w próżni, a na pewno nie na tle katedry! Myślałam by dorysować katedrę, jednak ta cała chwila z portretem jest miłym, zabawnym wspomnieniem, z tym brakiem katedry, z uśmiechem,którego nie było,niech zostanie jak jest. Uwielbiam te wspomnienia. Mega kiczowaty portret wisi w domu, ale bilans jest na plus. Bilans uczuć.